sobota, 28 lutego 2009

Sakrament pojednania - pocałunek Jezusa




Opis mistycznych doświadczeń Cataliny współcześnie żyjącej Boliwijki. Dotyczy on sakramentu pojednania. Opisane przez autorkę widzenia są udzielonymi jej przez Boga przeżyciami mistycznymi. Poprzez wzruszające obrazy, Pan Bóg pragnął podkreślić ważność sakramentu pojednania oraz ukazać całą prawdę o tym, co dokonuje się podczas każdej spowiedzi. Pragniemy przypomnieć, że władze kościelne w Cochabamba, z Arcybiskupem Rene Fernandezem Apaza na czele, uznały doświadczenia mistyczne Cataliny oraz jej pisma za prawdziwe znaki Boże, dlatego zezwoliły na ich publikację. CatalinaSAKRAMENT POJEDNANIA
„Któż z was, gdy ma sto owiec, a zgubi jedną z nich, nie
zostawia dziewięćdziesięciu dziewięciu na pustyni i nie idzie za
zgubioną, aż ją znajdzie? A gdy ją znajdzie, bierze z radością
na ramiona i wraca do domu; sprasza przyjaciół i sąsiadów i
mówi im: Cieszcie się ze mną, bo znalazłem owcę, która mi
zginęła. Powiadam wam: Tak samo w niebie większa będzie
radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z
dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie
potrzebują nawrócenia.”

(Łk 15, 4-7)

KTÓRY GŁADZISZ GRZECHY ŚWIATA...We wtorek 8 lipca pojechaliśmy na wyspę Cozumel, ponieważ zostaliśmy zaproszeni, aby przemawiać na tamtejszej konferencji. Pan podyktował mi wiadomość dla młodej kobiety. Wiadomość brzmiała:
„Powiedz jej, że długo czekałem na ten moment i oczekuję jej oddania.”
Była to młoda kobieta, która szukała naszego kierownika duchowego, aby odbyć spowiedź z całego życia. Kiedy przekazałam jej wiadomość, rozpłakała się. Pan poprosił, żebym jej pomogła. Rozmawiałyśmy do przyjścia księdza. Kiedy opuścili razem pokój i zmierzali w
stronę innego pomieszczenia na spowiedź, niespodziewanie zobaczyłam, że wokół niej było bardzo dużo ludzi, może nawet dziesięciu lub dwunastu, którzy próbowali wejść razem z nią do pokoju spowiedzi. Byłam zaskoczona tym widokiem, jednak wkrótce zrozumiałam, że było to doświadczenie mistyczne i zaczęłam się modlić. Z jednej strony słychać było jakieś hałaśliwe głosy i muzykę z szokującym rytmem bębnów. Jednocześnie słychać było też chór ludzi śpiewających pieśń fatimską oraz inny chór, który śpiewał z daleka „Cześć i chwała Bogu Stwórcy, Synowi Odkupicielowi i Duchowi Świętemu...!”
Uklękłam i poprosiłam Pana, aby oświecił tę spowiedź. Nagle usłyszałam krzyki wielu ludzi. Natychmiast spojrzałam w kierunku miejsca, skąd wydobywał się hałas, a był to balkon pokoju, w którym spowiadała się młoda kobieta. To, co zobaczyłam, było przerażające: wyjątkowo nieprzyjemne postacie, zdeformowane istoty, które wybiegały z krzykiem i rzucały się z balkonu w pustą przestrzeń pod nimi. Kiedy w pierwszym impulsie dotarłam do okna, aby zobaczyć ich upadek, nikogo już nie dostrzegłam. Wtedy przyszedł znajomy, który poprosił księdza o wyspowiadanie jej [młodej kobiety]. Obydwoje wyraźnie słyszeliśmy hałas łańcuchów i trącego metalu. Wydawało się, że przez te dźwięki zawalą się ściany z dachem. Zaczęliśmy się modlić, a ja powiedziałam mu, żeby się nie bał, że są to typowe hałasy i ataki diabła, ponieważ odebrano mu duszę [którą uważał za swoją]. Znajomy jeszcze przez parę
minut towarzyszył mi w modlitwie, a później musiał już odejść. Kilka minut modliłam się sama, nie wiem ile. Nagle jakieś światło zmusiło mnie do otwarcia oczu. Uświadomiłam sobie, że ściana, która znajdowała się przede mną i oddzielała moje pomieszczenie od pomieszczenia, gdzie odbywała się spowiedź, zniknęła. Widziałam, jak młoda kobieta siedziała podczas spowiedzi, jednak nie przed księdzem, a przed samym Jezusem. Nie widziałam księdza; to Jezus zajął Jego miejsce. Nasz Pan siedział bokiem do mnie, opierając brodę na dłoniach splecionych jak do modlitwy, i słuchał uważnie. Za młodą kobietą, blisko drzwi do pokoju, stała grupa ludzi. Między nimi dostrzegłam ubraną na niebiesko zakonnicę z czarnym welonem. Obok stał wyróżniający się z grupy anioł z bardzo dużymi skrzydłami - bardzo majestatyczna postać z bardzo dużą włócznią w prawej dłoni, i czujnie rozglądał się na lewo i na prawo. Pomyślałam, że to może być św. Michał Archanioł lub jeden z dowódców
zastępów niebieskich. Z tyłu, po prawej stronie Jezusa i spowiadającej się kobiety, dostrzegłam Dziewicę Maryję. Stała Ona ubrana jak Najświętsza Maryja Panna Nieustającej Pomocy w sukni jakby z jedwabiu, koloru perłowego oraz w ciemnożółtym albo karmelowym
płaszczu z symbolami zazwyczaj kojarzonymi z tym wizerunkiem. Dwa bardzo wysokie anioły stały i każdy trzymając w dłoni włócznię, badawczo obserwowały otoczenie, dokładnie tak jak anioł przy drzwiach. Były czujne i uważne, jakby strzegły Najświętszej Panny, która trwała stojąc z dłońmi złożonymi do modlitwy i patrzyła ku niebu, a anioły tymczasem wydawały się strzec całego miejsca. Było tam też wiele małych aniołów, które przychodziły i odchodziły, jakby były przezroczyste. W pewnym momencie Jezus podniósł rękę, zatrzymując dłoń w pewnej odległości od głowy młodej kobiety. Jego cała ręka była pełna światła, od którego odchodziły złote promienie, okrywając kobietę największą wspaniałością i
przemieniając ją. Zobaczyłam, jak stopniowo zmieniała się jej twarz, jak gdyby ktoś zdejmował z niej maskę… Widziałam, jak wcześniejsza harda twarz zmienia się w twarz inną, szlachetniejszą, słodszą i spokojniejszą.
W chwili, kiedy Jezus udzielał rozgrzeszenia, Najświętsza Dziewica uklękła i pochyliła głowę, a wszystkie istoty, które były wokół niej, zrobiły tak samo. Jezus wstał, zbliżył się do kobiety i dopiero wtedy zobaczyłam księdza siedzącego tam, gdzie wcześniej był Jezus.
Pan objął młodą kobietę i pocałował ją w policzek. Następnie obrócił się, objął księdza i jego również pocałował w policzek. W tej chwili wszystko wypełniło się intensywnym światłem, które, jak gdyby wznosząc się do sufitu, zniknęło w tym samym czasie, co moja wizja i znowu patrzyłam na znajdującą się przede mną ścianę. Po zesłaniu na mnie tak wyjątkowego doświadczenia mistycznego, Pan przemówił do mnie tymi słowami:
„Gdybyście tylko wiedzieli, jak przemienia się dusza po dobrej spowiedzi, wszyscy będący w pobliżu witaliby te duszę na kolanach, ponieważ dzięki mocy łaski uświęcającej dusza ta wypełniona jest Duchem Świętym.”
Kiedy młoda kobieta wyszła ze spowiedzi, poczułam prawdziwie pragnienie, aby przed nią uklęknąć, jednak zamiast tego objęłam ją z całą swoją miłością, ponieważ wiedziałam, że wcześniej osobę te obejmował Pan. Wyglądała ona inaczej, dużo młodziej i bardzo radośnie. Opowiedziałam wszystko mojemu kierownikowi duchowemu i oboje modliliśmy się, składając Panu dzięki. Tej nocy Pan poprosił, abym przygotowała się do zapisania wszystkiego, co wtedy widziałam, w publikacji poświęconej sakramentowi miłosierdzia, pojednania. Tą publikacją jest niniejszy tekst.
DELIKATNA CHWILA POJEDNANIA
Dwa dni później Pan powiedział, że będziemy kontynuować nasza pracę i nagle znalazłam się w kościele, przed grupą ludzi czekających w kolejce do spowiedzi. Moim oczom ukazało się wiele cieni, postaci o ludzkich ciałach i zwierzęcych głowach. Były one w trakcie łapania na lasso pewnego człowieka idącego do spowiedzi. Istoty zarzucały i okręcały sznury wokół jego szyi i czoła, jednocześnie szepcząc mu coś do ucha. Nagle jeden z cieni dyskretnie oddzielił się od reszty i przyjął postać kobiety, ubranej i umalowanej w bardzo prowokujący sposób. Przechodziła ona przed idącym do konfesjonału mężczyzną, który wtedy rozproszył się i zaczął obserwować kobietę. Potworne stworzenia były zadowolone i głośno się śmiały. Anioł, walcząc rękoma, próbował odepchnąć te dzikie bestie. Inna osoba oczekująca spowiedzi, bardzo cicha i skromna młoda kobieta z małym modlitewnikiem w dłoniach, czytała, a następnie oddawała się medytacji. Cienie zbliżały się do niej tylko na pewną odległość, jednak nie mogły schwytać jej na lasso. Wydawało się, jak pomyślałam, jak gdyby anioł będący przy niej był silniejszy od cieni. Nadal obserwowałam sytuację, a kiedy młoda kobieta skończyła swoją spowiedź, nie była już ubrana tak samo jak poprzednio. Miała na sobie długą suknię koloru perłowego, prawie białą, oraz diadem z kwiatów na głowie. Otoczyły ją cztery
anioły, który szły za nią do ołtarza. Jej twarz była pełna pokoju. Kobieta uklękła, aby się pomodlić, zapewne odmówić pokutę, a anioły trwały na modlitwie ze złożonymi dłońmi. Wtedy wizja się zakończyła i znowu zobaczyłam meble w swoim domu.
Pan powiedział do mnie:
„Widziałaś właśnie dwie osoby przystępujące do sakramentu pojednania. Jedna z nich podeszła do konfesjonału rozproszona i bez wcześniejszego przygotowania. W takich okolicznościach wszystko, co robią złe duchy, przybiera na sile. „Z drugiej strony widziałaś młodą kobietę, która się modliła, przygotowywała do spowiedzi i prosiła niebo o pomoc. To dlatego diabeł nie mógł podejść blisko niej, a jej anioł stróż mógł jej lepiej bronić, jako że go przywoływała.”
Następnie Pan dodał: „Każdy powinien modlić się za tych, którzy idą do spowiedzi, aby mogli oni odbyć dobrą spowiedź, ponieważ może ona być ostatnią w ich życiu”.
Pan dał mi zrozumieć, że wszyscy obecni w kościele ludzie również mogą pomóc swoimi modlitwami, wstawiając się za spowiednika i tych, którzy idą do spowiedzi. Byłam zaskoczona, że Pan poprosił o modlitwy za księży, ponieważ kilka dni wcześniej osobiście widziałam, jak to Jezus przebaczał, a nie ksiądz.
Wtedy Jezus powiedział:
„Oczywiście, że oni również potrzebują modlitwy. Oni także narażeni są na pokusy, rozproszenia, zmęczenie. Pamiętaj, że są ludźmi.”
DAR OFIAROWANY KSIĘŻOM
W nocy Pan pouczył mnie o tym, co się dzieje, kiedy ktoś prosi o spowiedź, a ksiądz z powodu niedbalstwa lub zlekceważenia, nie udziela jej. Jezus powiedział:
„Jeżeli dusza pragnąca się wyspowiadać szuka księdza, za wyjątkiem sytuacji, gdzie występuje wielka przeszkoda, ma on obowiązek wysłuchać spowiedzi wiernego. Jest tak dlatego, że jeżeli grzesznik umrze, zostanie natychmiast wzięty do nieba na mocy skruchy i pragnienia, aby się oczyścić. Ja sam go rozgrzeszę.
„Jednak ksiądz, który dla wygody lub z niedbalstwa odmówił spowiedzi grzesznikowi, bez uzasadnionego powodu przed Panem, będzie musiał odpowiadać przed Bożą sprawiedliwością. Będzie musiał wyznać bardzo poważne winy, tak jakby to on był odpowiedzialny za grzechy, których wysłuchania i przebaczenia odmówił, chyba że wcześniej wyznał i naprawił swoją winę.
„Ksiądz otrzymał dar, który nie został nadany nawet Mojej Matce. Kapłan jest ze Mną zjednoczony i pracuje we Mnie. Dlatego też zasługuje na szacunek osoby pragnącej przystąpić do sakramentu pojednania, szacunek wyrażający się w traktowaniu księdza, w ubiorze oraz w sposobie, w jaki się przyjmuje jego rady oraz zadaną pokutę.
„To dlatego proszę o modlitwę za księży, aby wierni swemu powołaniu oraz łasce, która została na nich nałożona przeze Mnie samego (in persona Christi), udzielali duszom przebaczenia i miłosierdzia.
„Pamiętaj, Moja córko, że na ziemi wszystko ma wartość względną. Niektóre rzeczy mogą mieć dużą wartość materialną, a jeśli jakaś osoba je straci, popada w finansową ruinę... ale to jest wszystko. Można próbować odzyskać całą lub część straty. Jednak, jeśli straci się duszę, nic już nie będzie w stanie uratować jej od ognia wiecznego”.
KRÓTKA REFLEKSJA NA ZAKOŃCZENIE
Bracia i Siostry, którzy dotarliście do tego miejsca mojego świadectwa, czy zapytaliście siebie: jak dawno temu odbyłem dobrą i sumienną spowiedź? Gdyby Pan powołał was do siebie w tej chwili, czy myślicie, że zostalibyście zbawieni? Czy poświęcaliście się sprawom Bożym z zaangażowaniem? Czy też byliście tylko wygodnymi, okresowymi Chrześcijanami, uczęszczającym na niedzielną mszę świętą bardziej z przyzwyczajenia i dla zachowania pozorów niż z autentycznego zapału? Czy kiedyś zapytaliście siebie, ile dusz pomogłem zbawić? Czy zawsze uważaliście, aby przyjąć Eucharystię świętą będąc w łasce Boga, czy też
może jesteście jednymi z tych, którzy sądzą, że powinno się spowiadać jedynie przed Bogiem, a nie przed księdzem? W czasie, kiedy będziecie czytali te słowa, będzie ktoś, kto ofiaruje za was modlitwę po to, abyście w momencie swej śmierci, która jest nieunikniona, nie byli pozbawieni pomocy płynącej z sakramentów. Dzięki temu, wasze odejście z tego
świata zostanie uczczone w niebie i na ziemi, a wy sami nie doświadczycie strachu, tylko miłość i radość!
Otwórzcie drzwi swego serca na łaskę i przebaczenie, których wszyscy potrzebujemy! Proście Najświętszą Maryję Pannę o pomoc, abyście od dziś już zawsze żyli podporządkowani woli Ojca! W miłosiernej miłości Jezusa, pragnę tego dla Was,
Catalina
Świecka Misjonarka Eucharystycznego Serca Jezusa
18 lipiec 2003
Święto Najdroższej Krwi Chrystusa

piątek, 27 lutego 2009

Medziugorje w spojrzeniu Ojca św.Jana Pawła II

RedReakcja czasopisma "Pur-Magazin" przeprowadziła wywiad z przyjacielem Papieża, biskupem Pavlem Hnilicą,* który od ucieczki ze Słowacji w latach 50-tych, przebywa w Rzymie. Tematem ciekawej rozmowy, którą w październiku 2004 przeprowadziła Maria Czernin, były wypowiedzi Ojca Świętego o wydarzeniach w Medziugorju.




Oto przebieg i treść rozmowy z ks. biskupem Pavlem Hnilicą:

Ekscelencjo! Przez dłuższy czas przebywał ksiądz biskup blisko Papieża, Jana Pawła II. Zdarzały się wówczas chwile bardzo osobistych rozmów, czy pojawiał się w nich również temat wydarzeń w Medziugorje?


W roku 1984 złożyłem Ojcu Świętemu wizytę w Castel Gandolfo. Opowiedziałem wówczas o poświęceniu Rosji Niepokalanemu Sercu Maryi, którego nieoczekiwanie udało mi się dokonać na Kremlu, w katedrze Wniebowzięcia Maryi Panny - zgodnie z życzeniem wyrażonym przez Matkę Bożą w Fatimie. Moja relacja o tym wzruszyła Ojca Świętego, powiedział: "Matka Boża zaprowadziła Cię tam trzymając za rękę ." Odpowiedziałem: "Nie, Ojcze Święty, Ona uniosła mnie tam na rękach."



Następnie Ojciec Święty zapytał, co sądzę o wydarzeniach w Medziugorje, czy tam już byłem. Powiedziałem: "Nie. Watykan mi tego wprawdzie nie zakazał, ale odradzał.." Wówczas Papież spojrzał na mnie i rzekł: "Udaj się tam in cognito, podobnie jak przebywałeś w Moskwie. Kto mógłby Ci takiej podróży zakazać?" W ten sposób Ojciec Święty znalazł pewne rozwiązanie, unikając udzielenia oficjalnego pozwolenia na podróż do Medziugorja. Następnie udał się do swego gabinetu, skąd po chwili wrócił z książką René Laurentina o Medziugorju. Przeczytał mi kilka fragmentów, podkreślając, że orędzia z Medziugorja pozostają w pewnym związku z orędziami z Fatimy: "Spójrz, Medziugorje jest jakby przedłużeniem orędzi fatimskich."




Następstwem tej rozmowy były trzy, a może nawet cztery moje podróże in cognito do Medziugorja, po czym ówczesny biskup Mostaru Pavao Żanić skierował do mnie list, w którym w trybie natychmiastowym zakazał mi dalszego przybywania do Medziugorja, grożąc, iż w przeciwnym razie zawiadomi Papieża. Prawdopodobnie ktoś uznał za pożądane o moim pobycie w Medziugorje biskupa zawiadomić, ja jednak nie musiałem się Papieża w tej sprawie obawiać.



- Czy później zdarzały się jeszcze okazje do rozmów z Ojcem Świętym o Medziugorje?




- Tak, przypominam sobie nawet dokładną datę tej drugiej rozmowy, to było w dniu 1 sierpnia 1988 roku. Pewna komisja lekarska z Mediolanu, która badała widzące dzieci z Medziugorja, przebywała wówczas u Ojca Świętego w Castel Gandolfo. Jeden z lekarzy wspomniał o trudnościach, jakie komisja napotkała ze strony biskupa Mostaru. Papież odniósł się do tego słowami: "Skoro jest biskupem tego regionu, musicie go słuchać" - następnie poważnym tonem dodał: "Jednak na Bożym Sądzie będzie musiał zdać sprawę z tego, czy postępował słusznie."



Przez dłuższą chwilę Ojciec Święty pozostawał w zamyśleniu, po czym powiedział: "Dzisiejszy świat zatraca zrozumienie dla rzeczy nadprzyrodzonych, to znaczy dla Boga. Wielu jednak właśnie w Medziugorje ponownie znajduje to zrozumienie poprzez modlitwę, post i sakramenty." Uważam, że było to najpiękniejsze i jasno wyrażone świadectwo dla objawień w Medziugorje. Zrobiło na mnie tym większe wrażenie, że wcześniej komisja lekarska badająca widzące dzieci orzekła: Nie stwierdzono objawów nadprzyrodzonych.

Ojciec Święty jednak od dawna doszedł do przekonania, iż wydarzenia w Medziugorje należą do zjawisk nadprzyrodzonych; słyszał przecież relacje wielu innych ludzi o Medziugorje, co pozwalało mu też stwierdzić, że w tym miejscu odczuwa się obecność Boga.


- A może jednak to, co się tu wydarza bywa choć częściowo po prostu zmyślone i wcześniej lub później okaże się, że świat przyjął za prawdę wielkie oszustwo?




-Przed kilkoma laty odbyło się w Marienfeld wielkie spotkanie ludzi młodych, na które zostałem również zaproszony. Wówczas pewien dziennikarz zwrócił się do mnie z takim pytaniem: "Panie biskupie, czy nie jest możliwe, że sprawcą wydarzeń w Medziugorju jest sam diabeł?" Odpowiedziałem: "Jestem jezuitą. Święty Ignacy z Loyoli pouczył nas jak odróżniać moce duchowe, jak również uświadomił, że każde wydarzenie może wynikać z trzech różnych przyczyn: ludzkich, boskich lub szatańskich."Dziennikarz ostatecznie przyznał, iż z ludzkiego punktu widzenia wszystkie wydarzenia w Medziugorju są trudne do wyjaśnienia

- między innymi to, że młodzi, normalni ludzie potrafili nakłonić niezliczone tysiące osób do przyjazdu do Medziugorja, aby tam pojednali się oni z Bogiem. Medziugorje stało się w międzyczasie konfesjonałem świata, często właśnie tak jest nazywane. Ani w Lourdes, ani w Fatimie nie dostrzega się tego fenomenu, iż tak wielu ludzi przystępuje do sakramentu pokuty. Cóż takiego wydarza się podczas spowiedzi? Kapłan uwalnia grzesznika od diabła. Powiedziałem dziennikarzowi tak: "Jest rzeczą oczywistą, że szatan potrafi wiele zdziałać, ale jednego nie uczyni - nie będzie nakłaniał ludzi do spowiedzi, aby uwolnili się od niego. Wówczas dziennikarz po prostu się roześmiał, zrozumiał co powiedziałem. Jedynym źródłem wydarzeń w Medziugorju pozostaje Bóg.



Miałem później okazję, aby Ojcu Świętemu przedstawić przebieg tej rozmowy z dziennikarzem.


Jak można w kilku zdaniach streścić orędzia z Medziugorja? Czym różnią się one od orędzi z Lourdes bądź Fatimy?

W tych wszystkich trzech miejscach Matka Boża zaprasza do żalu, skruchy, do modlitwy. W tym względzie nie ma różnic. Znaczącą różnicą w przypadku Medziugorja jest to, że orędzia przekazywane są już od 23 lat. To intensywne trwanie nadprzyrodzonych objawień w ostatnich latach nie osłabło, dzięki czemu coraz więcej osób z grona intelektualistów doznaje nawróceń.

Orędzia z Medziugorja niektórym dlatego wydają się niewiarygodne, skoro po ich rozpoczęciu jednak wybuchła wojna. Nie jest to więc miejsce pokoju, lecz godnych nagany nieporozumień i zbrojnych walk...

Kiedy w roku 1991, a więc 10 lat po pierwszym orędziu Matki Bożej: "Pokój, Pokój i tylko Pokój", w Bośni i Hercegowinie wybuchła wojna, znów miałem okazję rozmawiać z Ojcem Świętym, zapytał: "Jak wyjaśnić objawienia w Medziugorju, skoro w Bośni toczą się walki?" Wojna jest prawdziwie czymś strasznym. Odpowiedziałem wówczas na pytanie Papieża: "Zapewne jest jak wówczas w Fatimie. Gdyby wtedy od razu poświęcono Rosję Niepokalanemu Sercu Maryi, może nie doszłoby do wybuchu drugiej wojny światowej i do rozpowszechnienia komunizmu oraz ateizmu. Kiedy w roku 1984 Ojciec Święty tego poświęcenia dokonał, w Rosji nastąpiły wielkie zmiany, których skutkiem był upadek komunizmu. I w Medziugorju również Matka Boża od początku ostrzegała, że wojna wybuchnie, jeżeli się nie nawrócimy, jednak nikt nie przyjął poważnie tej groźnej zapowiedzi. Można to zrozumieć tak, że gdyby w tamtym okresie ówcześni biskupi dawnej Jugosławii również z powagą przyjęli treść orędzi - mimo że objawienia trwały i nie było ostatecznego uznania ich przez Kościół - być może sprawy nie poszły by tak daleko."

Papież powiedział: "A więc biskup Hnilica jest przekonany, że mój akt poświęcenia Niepokalanemu Sercu Maryi był tak ważny?", a ja odpowiedziałem: "Oczywiście był ważny, można jedynie zadać sobie pytanie: ilu biskupów współuczestniczyło w tym poświęceniu w jedności z Ojcem Świętym?"




- Wróćmy raz jeszcze do Ojca Świętego, do Jego szczególnej misji...

- Kiedy przed kilku laty Papież był już poważniej chory i chodząc musiał posługiwać się laską, ponownie w rozmowie poruszyłem temat Rosji. Wtedy uchwycił mnie pod rękę, abym poprowadził Go do windy. Pamiętam, że już wówczas jego dłoń drżała. Zwracając się do mnie, poważnym tonem pięciokrotnie powtórzył słowa Matki Bożej z Fatimy: "Na koniec zatryumfuje Moje Niepokalane Serce." Papież jest w pełni świadomy misji, powierzonej mu wobec Rosji. Równocześnie podkreślił, że Medziugorje to jakby ciąg dalszy Fatimy i że znaczenie objawień fatimskich musi zostać na nowo wyjawione i zrozumiane.


Matka Boża pragnie po prostu zachęcić nas do modlitwy, pokuty, wzbudzić większe zaufanie. Jest przecież czymś oczywistym i zrozumiałym, że matka szczególnie ochroni dzieci, którym grozi niebezpieczeństwo i tak właśnie czyni również Matka Boża w Medziugorju. Powiedziałem też Ojcu Świętemu, że swego rodzaju źródłem najaktywniejszych ruchów maryjnych jest obecnie Medziugorje. Wszędzie powstają grupy modlitewne, których spotkania przebiegają w duchu Medziugorja. Papież to potwierdził.



- Niektórych zdumiewa, iż żadne z dorosłych już obecnie widzących dzieci z Medziugorja, nie wybrało drogi do klasztoru bądź kapłaństwa. Czy można dostrzec w tym szczególny znak obecnie przeżywanych czasów?

- Tak, osobiście widzę w tym coś pozytywnego, coś co pozwala zrozumieć, że wybrane przez Matkę Bożą osoby są jedynie prostym narzędziem Boga. Nie wymyśliły przecież same tego, co się wydarza, lecz współuczestniczą jedynie w znacznie bardziej doniosłych planach Bożych.W obecnych czasach szczególnie ważna jest odnowa życia świeckich. Są jeszcze dziś rodziny - a więc nie kapłani bądź zakonnice - których życie naznaczone jest poświęceniem się Matce Bożej. Bóg pozostawia przecież każdemu wolny wybór. Wcześniej być może w klasztorach dostrzegano więcej jasnych świadectw świętości, dziś są one niezbędne również w życiu świeckich. Odnowa życia potrzebna jest szczególnie w rodzinie, bo w niej postępuje największy kryzys. Nie znamy wszystkich Bożych zamierzeń, ale z pewnością musimy obecnie przywracać świętość życia rodzinnego.


Dlaczego maleje liczba powołań? Ponieważ mało jest rodzin żyjących w świętości. A małżeństwo to także szczególne powołanie.

- Co sądzą obecnie o Medziugorju biskupi z grona bliskich kolegów Ekscelencji?


Maria Pavlovic-Lunetti, jedna z widzących, która nadal przeżywa objawienia i przyjmuje orędzia Matki Bożej, wyznała mi z płaczem, że wiadomo jej, iż niektórzy biskupi podważają autentyczność orędzi. Były biskup Mostaru, Pavao Żanic, zarzucił jej kłamstwo. Moja odpowiedź przekazana biskupowi Mostaru brzmiała: "To błędne przekonanie. Proszę tylko pomyśleć - jakie jest normalne zachowanie dzieci w wielkiej rodzinie. Jeżeli powierzyć im szczególną tajemnicę, już następnego dnia dojdzie między nimi do sprzeczki i ujawnienia jej. Gdybym był Matką Bożą prawdopodobnie wybrałbym tylko jedno dziecko, a nie od razu aż sześcioro, ponieważ dostrzegłbym w tym pewne ryzyko. Jednak te widzące dzieci przez wiele lat były zamęczane przez policję, a mimo to żadnej tajemnicy nie ujawniły."To prawda, że orędzia Gospy nie są tak tajemnicze, nie zawierają głębszych treści jak fatimskie, lecz w przypadku Medziugorja chodzi także o pobudzenie do odpowiedniego przedstawienia orędzi z Fatimy, w ten sposób zrozumiał to również Ojciec Święty. Po prostu nie wystarczają wielkie orędzia, które następnie nie są rozpowszechniane. Poprzez Medziugorje rozpowszechniana jest nieprzerwana modlitwa oraz pokuta. Godny uznania jest fakt, że osoby związane z Medziugorjem, aż dwukrotnie w tygodniu poszczą, zadowalając się tylko chlebem i wodą, czczą Serce Matki Bożej i Jemu się poświęcają.


W latach osiemdziesiątych pewnego razu złożyło mi wizytę sześciu brazylijskich biskupów, ponieważ dowiedzieli się o moim zainteresowaniu wydarzeniami w Medziugorju. Zapytali również, czy mogliby wspólnie z Papieżem odprawić w koncelebrze Mszę świętą. Następnie ich zamiarem była podróż do Medziugorja. Ojciec Święty wyraził zgodę, przyjął ich, ale jego sekretarz, Stanisław Dziwisz powiedział brazylijskim biskupom: "Proszę nie mówcie, że Papież przyjął was do współudziału w prywatnej Mszy świętej, ponieważ jedziecie do Medziugorja, lecz że zaprosił was do tego, ponieważ przybyliście z odległej Brazylii."


Oczywiście Papież nigdy jasno i oficjalnie nie uznał objawień w Medziugorju, nie chciał również wkraczać w kompetencje biskupa Mostaru; sam chętnie pojechałby do Medziugorja, lecz wtedy biskup Mostaru musiałby wyraźnie określić stanowisko.Kiedy przed dwoma laty Ojciec Święty pielgrzymował do Chorwacji, gdzie w Zagrzebiu miała miejsce beatyfikacja Kardynała Stepanica, byłem także obecny na spotkaniu z udziałem 50 biskupów. Wymieniłem rzecz jasna pozdrowienia z tymi, których już znałem. Jeden z nich odezwał się do mnie serdecznymi słowy: "Jestem nuncjuszem apostolskim Zagrzebia, a mam przyjemność rozmawiać z apostolskim legatem Medziugorja?" Nie było to stwierdzenie nieprzychylne, lecz wypowiedziane w przyjacielskim tonie. Kardynał Kuharic z Zagrzebia wprawdzie nigdy publicznie nie wypowiadał się na temat Medziugorja, ale do mnie odezwał się mówiąc: "Jest to miejsce interesujących wydarzeń".W roku 1994, dziesięć lat po uroczystym poświęceniu świata Sercu Maryi, Ojciec Święty zaprosił do szczególnej modlitwy za Bośnię, gdzie trwała jeszcze wojna. Pojechałem wówczas do Medziugorja i dane mi również było spotkać biskupa Mostaru. Zapytał dlaczego tam przybyłem, a ja odpowiedziałem: "Ojciec Święty polecił nam modlić się w maryjnych sanktuariach o pokój dla Jugosławii. Dlatego odbyliśmy pielgrzymkę do miejsca, które jest tak blisko wydarzeń." Biskup Mostaru sprostował, iż nie jest to miejscowość pielgrzymkowa, a jedynie miejsce modlitw. Wtedy zadałem mu pytanie, na czym polega różnica? Powiedziałem również, że należy też uwzględnić to, że w czasie wojny w Chorwacji i Bośni najbardziej cenną pomoc ludności udzieliły grupy modlitewne związane z orędziami z Medziugorja. Biskup usiłował ten fakt zbagatelizować.


Przeciwnie zaś do niego, biskup Splitu, kard. Franić zawsze o Medziugorju wypowiadał się w pozytywnym tonie. I co warto podkreślić: to miasto wojna oszczędziła.Ojciec Święty zapytał mnie też, czy prawdą jest, iż w Medziugorju oraz w Splicie działania wojenne nie wyrządziły szkód. Odpowiedziałem, iż rzeczywiście nie wydarzyło się tam nic takiego i o ile wiem w Medziugorju bomba spadła przed kościołem, ale nie eksplodowała.

- Czy w ostatnich latach zmieniło się coś w oficjalnym stosunku Kościoła do wydarzeń w Medziugorje?

- Tylko w minionym okresie 10 lat do Medziugorja przybyły miliony pielgrzymów. Gdyby Kościół był rzeczywiście przekonany, że dzieje się tam i rozpowszechnia coś przeciwnego wierze i moralności, byłby po prostu zobowiązany się temu przeciwstawić. Winien wówczas wszelkimi sposobami ludzi przed tym ostrzec i chronić. Fakt, że Kościół milczy, jest właściwie dobrym znakiem i można nawet orzec, iż stanowi to de facto uznanie Medziugorja. Wystarczy przewertować stronice księgi parafialnej i poznać jak wielu kapłanów, każdego roku sprawuje Msze święte. Przecież nie przybywaliby w to miejsce tak tłumnie gdyby odkryli cokolwiek, co jest przeciwne wierze, co podważa wiarygodność orędzi. Po owocach można poznać, czy z wydarzeń w Medziugorju wyrosło dobre czy złe drzewo.

- Proszę powiedzieć coś o osobistych, duchowych doświadczeniach wypływających z Medziugorja?

- Miałem to szczęście osobiście poznać widzące dzieci i z tego bezpośredniego poznania wyłonił się dobry o nich obraz. Zyskałem ich zaufanie i odczułem, iż osobiście zostały mi przekazane tajemnice Medziugorja. Wcześniej podobnie było w Fatimie, kiedy dane mi było poznać siostrę Łucję i biskupa Fatimy. Stąd moja radość, czuję się w pewnym sensie kimś szczególnie uprzywilejowanym, że tak blisko mogłem być świadkiem wydarzeń w Medziugorje. Również i teraz jeszcze, kiedy mam okazję rozmawiać z Vicką Ivankovic-Mijatovic lub z Marią Pavlovic-Lunetti czuję, iż jestem dla nich kimś bliskim. Stąd i pewne poczucie odpowiedzialności, jestem jakby cząstką wielkiej rodziny.

- W jednym z pierwszych orędzi Matka Boża prawdopodobnie wspomniała, że to ostatnie już objawienia. Wielu ludzi taka zapowiedź przywodzi do myśli o końcu świata, o apokalipsie. Jak należy to właściwie rozumieć?
Tak, rzeczywiście również o tym słyszałem, ale jest przecież tak, że często w proroctwach mówi się o "ostatnich dniach", o tym mówił już święty Paweł. Właściwie można powiedzieć, że żyjemy w ostatnich dniach, ale prawdziwi prorocy nigdy nie podali dokładnego okresu lub daty, kiedy owe proroctwa się spełnią. Sam Jezus powiedział, że nawet Synowi Człowieczemu nieznany jest czas "ponownego przyjścia na świat" i "Sądu Ostatecznego". Jest to wiadome tylko OJCU. Z tego względu można to samo powtórzyć jak w przypadku objawień w Fatimie: "Medziugorje jest największym wkroczeniem Boga w dzieje ludzkości".




Przekład z niem.: B. Bromboszcz Medjugorje. Gebetsaktion. 1/2005, str. 4-11.






* - Ksiądz biskup Hnilica zmarł 8 października 2006 r. w czeskich Novych Hradach, mając 85 lat.Był goracym rzecznikiem i propagatorem oredzia fatimskiego, starał sie wskazywac kolejnym Papiezom, poczawszy od Jana XXIII, koniecznosc zawierzenia swiata Niepokalanemu Sercu Maryi, o które Matka Boza prosiła dzieci w Fatimie w czasie objawień w 1917 roku.

Odegrał niezwykle wazna role w dostarczeniu Janowi Pawłowi II po zamachu 13 maja 1981 r. dokumentów dotyczacych objawien w Fatimie. Papiez Polak zapoznał sie z nimi w szpitalu w ciagu kilku dni. Ksiadz biskup Pavol Mária Hnilica przyniósł tez Ojcu Swietemu figure Matki Bożej Fatimskiej, którą Papież polecił umieścić w specjalnie wybudowanej kaplicy w pobliżu granicy Polski z ZSRS.

Był tym biskupem, który 25 marca 1984 r. w samym sercu Rosji w jednosci z Janem Pawłem II poświecił Rosje Niepokalanemu Sercu Maryi w jednym z Kosciołów na Kremlu. Warto wspomnieć, że w 1968 r. ks. bp Hnilica pomógł Matce Teresie z Kalkuty założyc pierwszy klasztor Misjonarek Miłości w Rzymie, a w 1991 r. - równiez na Słowacji. W 1969 r. powołał do życia Stowarzyszenie Świeckich "Pro Deo et Fratribus" - Rodzina Najświętszej Maryi Panny, działajace na prawie papieskim. Właśnie w domu tego stowarzyszenia w Novych Hradach w Czechach zmarł 8 października br., w dzien po swiecie Matki Bożej Rózancowej.

Zmarł ks. bp Hnilica. Po ludzku szkoda i zal. Po Bożemu: to dobrze, bo on tam bedzie znów czynny: dla Boga i z Bogiem; to dobrze, bo był to człowiek Maryi - a wiec szcześliwy w smierci godzinie. Oddał się Jej w dniu świeceń i pozostał Jej wierny do końca. I Ona jest teraz z Nim.
Wincenty Łaszewski, SJ, KAI

czwartek, 26 lutego 2009

Po co ja tu przyjechałem?

Ojciec dr John Baptista Bashobora diecezjalny koordynator Katolickiej Odnowy Charyzmatycznej w diecezji Mbarara, w płd-zach Ugandzie, podczas konferencji 22.11.08 r., w parafii oo. Dominikanów na Służewie (Warszawa) wspomniał o swoim doświadczeniu podczas pobytu w Medziugorju. Swoje świadectwo poprzedził przemówieniem o umacnianiu w wierze, która bez działania jest martwa, oraz cytatami z Pisma Świętego. Poniżej przedstawiamy wypowiedź o. Johna Bashobory dotyczącą jego pielgrzymki do Medziugorja:

Pojechałem do Medziugorja. Zastanawiałem się, po co mam tam jechać. My księża to naprawdę czasami jesteśmy trudni, ciężcy, trudno nam zaakceptować pewne rzeczy. Aby wyglądało to jeszcze gorzej, wyjechałem z osobami ze Stanów Zjednoczonych, których nie znałem, a którzy przysłali mi list-zaproszenie. Pytali mnie, czy mogę z nimi jako ich opiekun pojechać do Bośni, do Medziugorja? A ja pytałem sam siebie: „Czy chcą mnie tam zabić, po co oni do mnie dzwonią?”. Gdyby to chodziło o Fatimę, czy o Lourdes to nie byłoby problemu. Zastanowiłem się i powiedziałem: „Pozwólcie, że pomodlę się, aby to rozeznać”. Poprosiłem o tydzień do namysłu.

Poszedłem do mojego biskupa i zapytałem: „Mam zaproszenie do Medziugorja, czy powinienem jechać?”. Biskup powiedział: „Ja tam byłem! To cię przecież nie zabije, jedź!”. Ale nadal się zastanawiałem i pytałem sam siebie, dlaczego jestem wezwany, aby jechać do Medziugorja?

Pojechałem i był to naprawdę straszny dzień. Przed wyjazdem mówili mi, że w Medziugorju księża mają pierwszeństwo, aby dostać się na objawienia do widzących. A teraz tu mi mówią: „Dzisiaj księża nie mają pierwszeństwa, dzisiaj jest dzień dla sierot”. A więc cóż, pozostałem przy murze. I pytałem sam siebie: „Po co ja tu przyjechałem?”. Ale Jezus chciał mi dać jedną lekcję: „Jesteś nauczycielem, sprawiasz, że lud czeka na ciebie często, a teraz ty sam musisz zrozumieć, jak oni się czują, kiedy czekają na ciebie”. Teraz wiem, naprawdę wiem, co czujecie, kiedy się spóźniam.

Przyszła jedna wizjonerka… przeprowadzili ją przez tłum ludzi. Patrzę, patrzę, patrzę i nic. I naglę słyszę (nawet sobie nie wyobrażacie, jak mocno czasami Bóg do nas mówi): „Kocham moich księży, módlcie się za nich, a oni będą was błogosławić”.
(…) Ta kobieta powiedziała, że jutro się z nią spotkamy. No, więc wstaliśmy o drugiej w nocy, żeby pojechać do jej domu. Oczywiście ona wtedy spała, a my czekaliśmy tylko po to, aby o ósmej rano ją zobaczyć. Przyszła, a ja pytam siebie (stałem daleko od niej, zastanawiałem się): „Maryjo, po co mnie tutaj wezwałaś?”. Widząca zaczyna coś mówić, a Ja mruczę: „Nie widzę tutaj Najświętszej Maryi Panny, nie pokazała mi żadnego znaku, nic”. Pomyślałem sobie, że pozostanę w ciszy. Przyszło mi na myśl, że gdyby Maryja naprawdę chciała, abym tutaj był, to na wszelki wypadek odmówię różaniec. I modlę się, modlę… „Mamo, dlaczego mnie tu wezwałaś?, Zdrowaś Maryjo, łaski pełna, Pan z Tobą”. Kiedy zacząłem się tak modlić… myślę, że po prostu przysnąłem.
 Czuję, że ktoś trąca mnie w ramię. „Ojcze, wizjonerka chce się z Tobą zobaczyć!”. „Ze mną?”. „Tak, chcą, żebyś wszedł tam na górę”. Sądziłem, że ten ktoś wybrał nie tę osobę, że nie chodzi o mnie. „Tak, tak ciebie – powtarza”. Spośród tysięcy ludzi zawołano akurat mnie, abym przyszedł i pobłogosławił zebranych. Rozpocząłem błogosławieństwo i wiecie, co się dzieje kiedy my błogosławimy lud? Ludzie zaczęli padać. Chaos. Kompletny chaos. Słyszałem, że biskup tego miejsca nie lubi tego typu rzeczy, jak spoczynek w Duchu Świętym. A wiec wszystko to zdarzyło się tak szybko. Powiedziałem: „Maryjo, dlaczego mnie tutaj wezwałaś?”. I usłyszałem słowo....

A więc Błogosławiona Maryja Dziewica, wskazała z powrotem na mnie jako na część ciała Chrystusa. Aby być nowonarodzonym w mocy Ducha Świętego. W tamtym czasie, kiedy byłem przekonany o tym, znowu przez tłum pięćdziesięciu tysięcy ludzi, byłem wezwany – ksiądz John Baptista Bashobora z Ugandy: „Ty będziesz tym, który będzie prowadził ludzi podczas odprawiania drogi krzyżowej”. Kiedy rozpoczęliśmy drogę krzyżową kalecy byli uzdrawiani, inni doznawali różnych uzdrowień i naprawdę wiele się zdarzyło.
Maryja, Matka Jezusa mówiła. I widziałem tak wiele cudów, wiele… nawet nikogo nie dotknąłem… Nikogo nie musisz dotykać, Twoja wiara cię zbawi, wiara… wiara w Jezusa Chrystusa. Amen.

Więc czego się nauczyłem? Różaniec. Czym jest? Jest sercem człowieka odpowiadającego Bogu. Nikt mnie tego nie nauczył. Ja to po prostu zobaczyłem. Widziałem tysiące, tysiące ludzi trzymających różaniec i modlących się… Czym jest różaniec? Tak naprawdę to było dla Maryi najważniejsze. To jest to, o czym Ona mówi. To jest doświadczenie Maryi z Bogiem. Było nam to dane w mocy Ducha Świętego, przez nauczanie Słowa. I za każdym razem, kiedy modlisz się różańcem, pamiętaj, jesteś człowiekiem, który został dotknięty przez Boga w mocy Ducha Świętego, aby odpowiedzieć na Jego miłość. I kiedy przyjmujesz tę miłość, kiedy przyjmujesz, nie odrzucasz jej, stajesz się błogosławioną osobą, stajesz się błogosławieństwem dla innych.

Druga rzecz to miałem słowo. Wiecie, gdy patrzycie na Tabernakulum czyli na Jezusa obecnego w Eucharystii. Spójrzcie na obraz Bożego Miłosierdzia. To właśnie On jest ukryty w Tabernakulum. Podobnie jest ukryty w wizerunku Jezusa Miłosiernego. Jan dał świadectwo. Gdy Jezus był na krzyżu, żołnierz przebił
Mu bok i wytrysnęła krew, znak życia. A także woda, znak Ducha Świętego. Duch Święty łączy cię z Jezusem. I Pismo Święte mówi, że ci, którzy są połączeni z Jezusem, nie są przeklęci ale mają życie. I ich życie jest mocne, duchowe. Eucharystia, różaniec i Pismo Święte. Nie tylko to. Musicie wyznać swoje grzechy, nie tylko to – musicie pościć. Post dotyczący jedzenia, tak, ale także oczu. Jest bardzo łatwo pościć bez jedzenia. Często jest trudno rezygnować z oglądania, przyglądania się czemuś, szczególnie, jeśli chodzi o pornografię. Moi bracia i siostry, co widzicie najczęściej w swoich komputerach? Nagich mężczyzn, nagie kobiety. Co jest w telewizji? Co widzicie, kiedy ludzie przechodzą przez ulicę? Idzie mężczyzna, widzicie te dziewczyny, które przechodzą obok. Widzicie te telewizory. Bóg tak naprawdę ubiera nas ponownie. Daje nam moc, aby chodzić jako synowie i córki Boga. I Bóg chce dokonać dziś cudu w naszym życiu. Więc czym są te rzeczy, które powstrzymują was przed doświadczeniem Bożej miłości? Grzechem.

Czym zajmuje się twój ojciec w domu? Czy on jest tym, który przynosi tobie Boga? Kiedy przychodzi do domu pijany, kiedy kłóci się z twoją matką. A co z twoją matką? Kłóci się z twoim ojcem. Jak się czujesz? Jak czują się dzieci? (…) Tak naprawdę dotyczy to całego narodu, a później narodu po narodzie. Demonowi bardzo się to podoba. Więc, drodzy chrześcijanie, nie wszyscy rozumieją kim jest Bóg.

(…) Mamy łaskę, podtrzymujmy ją. Będziecie widzieli duże zmiany w waszych rodzinach, módlcie się! O John mówił o tym, czego uczy nas Matka Boża, a potem przeszedł do dalszej części programu swojej konferencji. Opowiedział także, krótką historię swojego życia, udowadniając, że Bóg ma plan pokoju, a nie zguby wobec każdego człowieka. W wieku dwóch lat stracił swego biologicznego ojca. Jako młody chłopiec mieszkał u swojej ciotki, która podawała się za jego matkę. Wszyscy dookoła ukrywali przed nim tę prawdę. Nikt nie chciał mu powiedzieć gdzie jest i kim jest jego matka. Już w młodości John postanowił
zostać księdzem. W dniu, w którym o. John Bashobora przyjmował święcenia kapłańskie, pewien ksiądz powiedział mu: „Kobieta, z którą mieszkałeś, nie jest twoją matką”. Powiedziano mu: „Masz matkę, a twój ojciec zmarł, kiedy miałeś dwa lata”. Wówczas to o. John poznał prawdę o dramacie swojego życia. Dopiero wtedy zdał sobie sprawę z tego, dlaczego był traktowany w taki, a nie w inny sposób. W dniu święceń, po całej ceremonii, ludzie przychodzili do niego, aby składać mu życzenia i dawać prezenty. Kobieta, z którą mieszkał czyli ciotka, a która podawała się za jego matkę, przyszła jako ostatnia, aby złożyć mu życzenia. Uklękła przed nim i nieśmiało powiedziała: „Teraz jesteś księdzem. Jest coś, co chcę ci powiedzieć teraz, kiedy zostałeś wyświęcony. Bóg powiedział do mojego serca, aby powiedzieć ci prawdę
o tym, jak i dlaczego cię tak traktowałam. Próbowałam cię zabić. Podawałam ci truciznę i nie udało mi się”.

O. John przypomniał sobie tę sytuację: „Kiedy wyjechałem na wakacje, ta kobieta dała mi pojemnik, który był wypełniony trucizną. Kiedy zrobiłem znak krzyża, ten pojemnik rozleciał się w małe kawałki”. Ciocia jego oświadczyła: „Próbowałam cię zabić, ale ten Bóg, który sprawił, że jesteś księdzem, bardzo cię kocha i uwolnił cię. I chcę cię prosić, abyś mi przebaczył”. O. John półżartem powiedział, że musiał jej przebaczyć. To było łatwe, próbowała mnie zabić, ale nie zabiła mnie, więc było łatwo jej przebaczyć. Ale kto sprawił, że to było łatwe? Bóg, bo ma plany wobec ciebie i wobec mnie. A Jezus powiedział: „Ufaj Bogu, mojemu Ojcu, niech Twoje serce się nie trwoży, w jakiejkolwiek znajdziesz się sytuacji. Ja jestem Twoim Bogiem. Ufaj mi”. I zaraz potem ta kobieta powiedziała: „Proszę księdza, muszę coś jeszcze dodać”. Zapytałem: co takiego? A ona: „Kiedy byłeś młody, kiedy miałeś 2 lata, bardzo dobrze rozwijał się biznes twojego ojca. Twój dziadek bardzo go kochał. I był lepszy niż mój mąż. Zdecydowałam, że go zabiję. Otrułam twojego ojca i zmarł”.
O. John, mimo olbrzymiego bólu, jakiego doświadczył w tamtym momencie, przebaczył jej. Powiedziałem jej: „Zabiłaś mojego ojca – przebaczam ci”. Czekał na mnie tort, byli ludzie którzy przygotowali śpiewy dla mnie…. Bóg przyszedł i mocno dotknął mnie poprzez to wydarzenie. On naprawdę mnie zapytał: „Czy Ty chcesz przebaczyć tej kobiecie?”. I tak naprawdę było to wejście w sekret Bożego Królestwa. Wiele osób cierpi na różne choroby, ponieważ nie chcą przebaczyć. Przebaczajcie wszystkim, tak jak Jezus, który powiedział: „Przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią”. Amen.
.


"Echo Maryi Królowej Pokoju"

środa, 25 lutego 2009

Orędzie Matki Bożej z 25 lutego 2009 r.(Medjugorje)

Orędzie Matki Bożej z 25 lutego 2009 r. (Medziugorje)
„Drogie dzieci! W tym czasie wyrzeczenia, modlitwy i pokuty ponownie was wzywam: idźcie wyznajcie wasze grzechy, aby łaska otworzyła wasze serca i pozwólcie, by ona was zmieniła. Dziatki, nawracajcie się, otwórzcie się na Boga i na Jego plan względem każdego z was. Dziękuję wam, że odpowiedzieliście na moje wezwanie.”

wtorek, 24 lutego 2009

Ojciec Robert Thorn na powrót w Medziugorju!

Ojciec Robert Thorn na powrót w Medziugorju!Ten ksiądz, były nauczyciel medytacji transcendentalnej, przedstawia nam świadectwo z pierwszej ręki na temat fałszywego pokoju i subtelnych pułapek, jakie napotykamy.
„Miałem bardzo drogiego przyjaciela, który był zawsze cichy i spokojny. Spytałem go, jak on to robi, a on mi powiedział, „Stosuję medytację transcendentalną”. Wtedy zdobyłem kilka informacji i powiedziałem, do siebie samego: „Ja też bym tak chciał!” Znalazł dla mnie jakiegoś amerykańskiego nauczyciela, który uczył mnie MT. Od początku poczułem, jak w moje ciało wpływa wielki pokój i pomyślałem, że tego chciałbym nauczyć innych! Naprawdę odczułem niewiarygodnie olbrzymi pokój. To sprawiło, że skończyłem z narkotykami, ponieważ z narkotykami można skończyć, gdy stosuje się MT. Koniec końców sam stałem się nauczycielem MT
Następnie, zachęcony przez mojego brata, pojechałem odwiedzić Medziugorje. Jako turysta, ze zwykłej ciekawości! Pewnej nocy, na Wzgórzu Objawień, na kolanach u stóp krzyża, odbyłem seans Mi, a obok mnie modlili się inni pielgrzymi. Jeden z nich zaczął się modlić w językach i ledwo zaczął, gdy w wnętrznościach dostałem pewnej bardzo niemiłej sensacji. Poczułem, że muszę coś powiedzieć. Nagle ja także zacząłem modlić się w językach i on i ja odpowiadaliśmy sobie w językach. To sprawiło, że uświadomiłem sobie, że nawet zły duch może mówić w językach!
Po tym doświadczeniu w Medziugorju kontynuowałem swoją pracę, podróże i życie w grzechu, ale zacząłem czytać Pismo św. i odmawiać różaniec. Codziennie odprawiałem MT i odczuwałem niekontrolowany pociąg do kobiet. Pewnego razu w drodze do Istambułu, gdzie miałem spotkać się z pewną Turczynką na romantyczną wyprawę, ponownie zatrzymałem się w Medjugorju. Po kilku spędzonych tam dniach zrezygnowałem z reszty podróży oraz randki. Zdecydowałem pozostać dłużej w Medziugorju. Tam chciałem się wyspowiadać. Tuż przed spowiedzią, podczas modlitwy o uzdrowienie, po której następowała Msza św., miałem takie doświadczenie. Klęczałem i wyobrażałem sobie Krew Chrystusa, która ściekała na mnie. Miałem oczy zamknięte. Nagle zobaczyłem straszną czarną kreaturę, rodzaj krzyżówki homara ze skarabeuszem, która przedefilowała przed moimi oczami. Instynktownie powiedziałem do siebie: „To zły duch, muszę się go pozbyć!” Na spowiedzi, gdy ksiądz usłyszał o tym, powiedział: „Ach, to jest interesujące! Proszę mi powiedzieć: czy pan pościł?” Odpowiedziałem, że tak, a ksiądz powiedział do mnie: „Dobrze! Ponieważ moc Ducha Świętego jest większa, gdy pan pościł!” Następnie podczas długiej i intensywnej nocy modlitwy, ksiądz w Imię Jezusa Chrystusa związał złe duchy, które były we mnie. Polecił mi, żebym wyrzekł się każdego z nich. Ksiądz kontynuował modlitwę przez całą noc, a ja czułem w mych wnętrznościach nieznośny ból.
Ukazywały się dziwne rzeczy. Raz z mych ust wyszedł strumień pary. Potem znalazłem się na ziemi, z rozpłaszczonymi rękami i kolanami. Ksiądz pokropił mnie wodą święconą. Na moim żołądku umieścił krucyfiks, a ból stał się jeszcze bardziej intensywny. W pewnej chwili tej nocy, gdy ksiądz zapytał: „W Imię Jezusa Chrystusa, kim jesteś?”, odkryłem, że recytuję mantrę z medytacji transcendentalnej. Otóż jest zakazane ujawnianie swej mantry, ponieważ to zmniejsza siłę koncentracji nad sobą samym. Więc zdumiałem się, że to powiedziałem. Spytałem księdza, czy jest jakiś problem z MT i wytłumaczyłem mu, że to, co recytowałem, było moją mantrą MT. „No dobrze, powiedział ksiądz, to podlega mocy i władzy Jezusa Chrystusa”! Później on i ja odnaleźliśmy źródła i odkryliśmy znaczenie tej mantry: to było imię demona pożądania (seksualnego). Tak więc wyjaśnił się ten niekontrolowany pociąg, jaki doświadczałem wobec kobiet. W innym momencie egzorcyzmu wyszło imię jeszcze jednego demona i to było imię mojego nauczyciela medytacji transcendentalnej!
Po tym skończyłem z MT i zacząłem często przyjeżdżać do Medziugorja, spędzając czas na Kriżevcu i modląc się o rozeznanie. Zacząłem nowennę do Gospy i trzeciego wieczoru, uczestnicząc we Mszy św., w czasie ofiarowania wyraźnie usłyszałem: „Chcę, żebyś został księdzem”.
Byłem w szoku! Nie wiedziałem, co robić. Zdumiony wyszedłem z kościoła i udałem się do restauracji modląc się do Maryi: „Jeśli rzeczywiście tego ode mnie chcesz, musisz mi pomóc z tym moim pragnieniem ożenienia się i posiadania dzieci.” Ona mi odpowiedziała „Dam ci więcej dzieci niż możesz sobie wyobrazić”.
To rozpoczyna nową część mojego życia; tak, zostałem księdzem!
S. Emannuel: Jak wytłumaczyć ten pokój, jakiego ksiądz doświadczał, gdy zaczął MT?
o.Robert: Teraz widzę wyraźnie, że to był fałszywy pokój. Gdy patrzę wstecz i widzę wszystkie nauki MT, nagle stało się dla mnie jasne, że to, o czym była mowa, to były demony! W MT usłyszycie,
że spełnią się wasze pragnienia, ponieważ demony spełnią wasze potrzeby. Oczywiście demony spełnią wasze pragnienia, ponieważ za każdym razem, gdy „,medytujecie” , wy je łechczecie! Więc chcą, żebyście wrócili! Ten pokój, jaki odczuwacie wraz z MT to fałszywy pokój, skoncentrowany na was samych. Łechczecie wasze ego i dlatego czujecie się dobrze. Ale nie zdajecie sobie sprawy, że stajecie się odporni na Jezusa. Prawdziwy pokój, ten od Boga, przychodzi, gdy zwracamy się do Boga. MT to zupełne samozadowolenie. Przypomnijcie sobie słowa Jezusa: „Pokój zostawiam wam, pokój mój daję wam. Nie tak jak daje świat, Ja wam daję.”
Droga Gospo, Królowo Pokoju, niech w naszych sercach i na świecie Twój głos weźmie górę nad tym, którzy nas sprowadzają na złą drogę!
Urywek z wywiadu z ojcem Donaldem Callowayem (byłym przestępcą, który został księdzem misjonarzem)

S.Emannuel: Jak ksiądz rozpowszechnia orędzia z Medjugorja?
O. Calloway: Łatwo to robić w Staubenville (USA), ludzie tam są bardzo otwarci. Często rozpowszechniam orędzia w parafiach, na misjach, na konferencjach, w grupach modlitwy, w więzieniach... Często podaję ludziom główne punkty jako 5 kamieni, to jest proste i ludzie mogą to sobie przypominać. Przychodzi do mnie wiele ludzi z powodu ukazywania się działania złego ducha oraz rzeczy związanych z okultyzmem, które są wszędzie. Są one w New Age, Reiki, refleksologii, jodze... Trzeba im powiedzieć, że tych rzeczy można się pozbyć tylko przez modlitwę i post. To należy do orędzia Matki Bożej. Naszym zadaniem jest to wykonać!
S. Emmanuel: Wielu ludzi praktykuje Rejki. Co ksiądz może nam powiedzieć na ten temat?
O. Calloway: Jest książka „Ransomed from Darkness” („Wykupieni z ciemności”), powinna siostra to przeczytać. TyIe Iudzi zostało oszukanych przez te rzeczy! Na przykład książki o Harry Potterze. Powiedziałbym, wzorując się na Jezusie: „Lepiej by było dla waszego dziecka, żeby weszło do Królestwa Niebieskiego jako analfabeta!” Mnóstwo ludzi, zwłaszcza w klasztorach I parafiach, myśli, że to wszystko jest dobre. Joga, Tai Chi, Reiki, itd..., ale te rzeczy to nie są zwykłe ćwiczenia, to mentalność, jaką sobie przyswajacie, próbujecie sami siebie zbawić, być dla siebie mesjaszem... próbujecie nawet siebie samych leczyć. Nie możecie tego robić! Gdy o tych sprawach mówię, wiele ludzi się denerwuje. Jeśli chcecie nauczyć się, jak osiągnąć ciszę i spokój, sprawić, żeby wasz oddech stal się spokojny i żebyście się czuli lepiej, to doskonale! Ale jeśli nie bierzecie pod uwagę nawet odrobiny ofiary to może to być sprawa diabelska.


Siostra Emmanuel +



niedziela, 22 lutego 2009

Medziugorje, środa 17 czerwca 2003r.

Medziugorje, środa 17 czerwca 2003 r.


Po wspólnym śniadaniu udaliśmy się na konferencję dla pielgrzymów z Polski, prowadzoną przez ojca franciszkanina pracującego w Medziugorju. Byłam radosna ze spotkania osób uczęszczających w pielgrzymkach do Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej u oo. Karmelitów w Oborach. Jedna z nich zaprosiła mnie do domu rekolekcyjnego, w którym o godz. 12.00 była odprawiona Msza święta przez zakonnika polskiego przybyłego do Medziugorja z dalekich misji. Rekolekcje odbywały się w ciszy i o chlebie i wodzie przez kilka dni. Po Mszy pełna pokoju i zadumania, że bez wypowiadania słów można się doskonale rozumieć udałam się do miejsca zakwaterowania. Nasza grupa pielgrzymkowa (poza kilkoma osobami) wyjechała nad Adriatyk. Ta pielgrzymka była moim piątym pobytem w tym cudownym miejscu modlitwy, nawróceń i wyjątkowo niepowtarzalnych Adoracji Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie. Obecny pobyt był krótki i w tym dniu planowałam udać się do kaplicy Adoracji Najświętszego Sakramentu tam na modlitwie, dziękować Bogu za wszystko i wszystkich, których Pan Bóg stawia na mojej drodze. Po posiłku (zjadłam rybę z sałatą) udałam się do kaplicy. Czułam się zawiedziona, kiedy zorientowałam się, że tam odbywa się Msza święta w jakimś języku azjatyckim.
Pomyślałam tylko, że tak ma być i wyszłam na zewnątrz i na łonie natury w ciszy i ukojeniu zachwycałam się Dziełem Stworzenia. Kiedy nadszedł czas odmawiania różańca, przeszłam pod opalony krzyż (pozostawiony znak wojny bratobójczej) zapalając dwa znicze. Obok modliła się bardzo ładna kobieta w biało-niebieskim stroju. Przy końcu drugiej części, tj. bolesnej dziękowałam za życie, śmierć i zmartwychwstanie Pana Jezusa, abym ja i każdy kto w Niego wierzy miał życie wieczne.
Wkrótce Pan skierował mój wzrok na zachód słońca; tak przepiękny, że zaniedbaniem byłoby nie podziękować Stwórcy za to cudne zjawisko. Kiedy rozpoczęła się Msza święta, podeszłam bliżej kościoła od strony zachodniej...
Ogarnęło mnie pragnienie picia (po dość pikantnej rybie) i podeszłam obok kościoła do kraników z wodą. Tam usłyszałam przepiękny koncert ptasi. Dwa duże drzewa były oblepione tymi skrzydlatymi stworzeniami. Zapytałam je, czy są tak radosne za cud życia i dziękują Stwórcy jak ja, a one mało co nie pomyliły mojej głowy z drzewem. Prosiłam Pana Boga, aby przyjął ten koncert uwielbienia razem z moim zachwytem jako dar dziękczynienia. Chwilę jeszcze rozmawiałam z moimi przyjaciółmi, ponieważ była czytana Ewangelia w różnych językach (po polsku było trzecie czytanie). Po krótkim czasie wróciłam pod sam kościół, gdzie spotkam dwójkę naszych pielgrzymów, pozdrawiając ich uśmiechem. Kazanie, które było po chorwacku, a jego główna myśl to bezgraniczna ufność Panu Bogu, jeszcze bardziej utwierdziło we mnie pokój serca. Po ofiarowaniu, kiedy nastąpił czas rozdawania Eucharystii, weszłam do kościoła i znalazłam się w jego tylnej, środkowej części. Uklęknęłam, aby oddać cześć i chwalę Bogu i zobaczyłam jak Pan Jezus do mnie jako pierwszej przychodzi z rąk proboszcza Medziugorja; jakby chciał mi powiedzieć — dobrze, że jesteś. Przez moment zatopiłam się w dziękczynieniu, po czym w sercu zapytałam Pana, gdzie mam pójść. Przyszła myśl: „Idź pod sam ołtarz”. Kiedy podeszłam i zobaczyłam powykręcaną, strasznie zbolałą, mało podobną do normalnego człowieka kobietę, czułam potrzebę modlitwy za nią. Prosiłam o łaskę uzdrowienia. Jest już koniec Mszy świętej, potem poświęcenie pamiątek, następnie różaniec — część chwalebna. Nieustannie klęczę i modlę się za tę kobietę, za wszystkich obecnych, prosząc Matkę Najświętszą, całe Niebo i dusze w czyśćcu cierpiące, aby razem się modlili ze mną o uzdrowienia wszystkich obecnych, o uzdrowienie wszystkich pozostawionych w domach, za proszących o modlitwę.
W czasie różańca zaczęłam prosić jak małe dziecko i ufna, że mnie Pan Bóg wysłucha, rozważałam Zesłanie Ducha Świętego. Klęczałam przy tym wózku jak wrośnięta w posadzkę, nie czując żadnego bólu kolan, kręgosłupa czy zmęczenia.
„Jeżeli ratunkiem jakiejś duszy może stać się kalectwo, długotrwała choroba, nędza, więzienie, głód, brak pracy, potępienie otoczenia, samotność, utrata majątku — dopuszczam te bolesne lekarstwa. Tak jak dopuszczam je Przyjaciołom Moim, aby ich ostatecznie oczyścić; wytopić w ogniu złoto ich serc. Lecz z nimi —Ja jestem.
Uczę ich, wspomagam, posilam i we wszystkich wydarzeniach niosących cierpienie umacniam ich swoją Mocą „.
Słowa te krążyły mi nieustannie w głowie podczas modlitwy. Jedna myśl wciąż powracała, „Panie fezu, wiem, że Jesteś i możesz uzdrowić od wszelkich zranień tę kobietę i wszystkich potrzebujących uzdrowienia”.
Jest piąta zdrowaśka ostatniej dziesiątki różańca. Przyjemny wietrzyk i zapach lilii zrzuca mnie z kolan. Czuję jak ktoś podkłada mi pod głowę poduszkę wyjętą z wózka, ktoś inny prostuje nogi. Leżę i modlę się, bo czuję wielką obecność Najwyższego przy nas, nie przestaję dziękować, błagać i uwielbiać za to, że do takiej nędzy przychodzi. Uszami słyszę modlitwę w różnych językach, a w sercu pytanie: „Czy wierzysz, że mogę ją uzdrowić?” Odpowiedziałam:,, tak, Panie Jezu, jak tego chłopca z Nain, którego wskrzesiłeś z dzisiejszej Ewangelii”. Jest koniec różańca, w sercu słyszę głos
— „To każ jej wstać”, odpowiadam: „Panie, nie znam języka”, ale słyszę już jakby schodzenie z wózka. Ja w tym momencie nie przestaję dziękować, uwielbiać i błogosławić Trójcę Przenajświętszą i Matkę Pana Jezusa i Naszą Matkę (trwało to chwilę, choć w takich momentach nie ma się poczucia czasu). Słyszę śpiewy wielbiące Pana Jezusa. Pytam w sercu „i co teraz?” Otrzymuję w myśli polecenie: „Wstań, ucałuj Mnie w tej osobie”. Wstaję, mój Anioł prowadzi mnie prosto do tej niewiasty, biorę ją w objęcia i w języku angielskim mówię do niej: „chodź, podziękujmy Panu Jezusowi”.
Chwilę klęczymy przed tabernakulum, ktoś mnie dotyka z pielgrzymów. Mam jakieś dziwne uczucie, jakby ktoś chciał mi podziękować. Z wielką radością głośno mówię, że Jezus żyje i uzdrawia, tylko trzeba zaufać. Zapytałam Pana w sercu co dalej i przyszła myśl: „opuść kościół i trwaj dalej przy Mnie”. Szybko wymknęłam się i w tym przecudownym stanie ducha chciałam krzyczeć — „Jezus żyje, Jezus uzdrawia, Jezus jest Panem Życia wiecznego, uwierzcie wszyscy, którzy gardzicie Jego Miłością”.
Po drodze do hotelu spotkałam na przyczepce samochodowej piękne dwa psy. Spojrzałam na nie przyjaznym okiem pełnym Miłości Bożej, za co zostałam ucałowana i oblizana przez jednego z nich. Motyw obecności dobrego psa w służbie Maryi powtórzył się w Medziugorju. Nie lubię takich nadzwyczajnych czułości, ale one utwierdziły mnie w przekonaniu, że stan ducha udziela się również otoczeniu.
Wchodząc do pokoju chciałam niezauważalnie i po cichutku wykonać czynności toalety wieczornej. Współlokatorka leżała w łóżku i nie śpiąc zaczęła ze mną rozmowę. Zauważyła u mnie radość, pomimo nierelacjonowania wydarzeń, których byłam bezpośrednim świadkiem. Kiedy inne osoby będące w kościele opowiedziały jej o uzdrowieniu, miała lekki żal, że się z nią tym nie podzieliłam wcześniej.
Chciałam zachować to jak najdłużej w sercu, ale było zbyt wielu świadków tego wydarzenia. Po konsultacji ze spowiednikiem miałam przyzwolenie na dawanie świadectwa ze spotkania Żywego i Uzdrawiającego Pana Jezusa. Daję to świadectwo, aby wielu, którym jest trudno wierzyć uwierzyło, że cuda się zdarzają tam, gdzie trwa wiara, nadzieja i Miłość Boża. Trzeba wierzyć w Ewangelię i Jezusowi zaufać, wówczas w naszym życiu będzie czynił cuda, jakie są opisane w Ewangeliach, Dziejach Apostolskich i Listach, bo: „ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują” (1 Kor.) Amen.

Justyna
ZNAK POKOJU 199/2004

czwartek, 19 lutego 2009

20 luty - liturgiczne wspomnienie Hiacynty i Franciszka "Dzieci z Fatimy"



ZWYCIĘSTWA MATKI BOŻEJ FATIMSKIEJ     

"Widzieliście piekło, do którego idą dusze biednych grzeszników. Żeby je ratować, Bóg chce rozpowszechnić na świecie nabożeństwo do mego Niepokalanego Serca. Jeżeli się zrobi to, co wam powiem, wielu przed piekłem zostanie uratowanych i nastanie pokój na świecie. Wojna zbliża się ku końcowi. Ale jeżeli ludzie nie przestaną obrażać Boga, to w czasie pontyfikatu Piusa XI rozpocznie się druga, gorsza. Kiedy pewnej nocy ujrzycie nieznane światło, wiedzcie, że jest to wielki znak od Boga, że zbliża się kara na świat za liczne jego zbrodnie; będzie wojna, głód, prześladowanie Kościoła i Ojca Świętego. Aby temu zapobiec, przybędę, aby prosić o poświęcenie Rosji memu Niepokalanemu Sercu i o Komunię świętą wynagradzającą w pierwsze soboty. Jeżeli moje życzenia zostaną spełnione, Rosja nawróci się i zapanuje pokój; jeżeli nie, bezbożna propaganda rozszerzy swe błędne nauki po świecie, wywołując wojny i prześladowanie Kościoła; dobrzy będą męczeni, a Ojciec Święty będzie musiał wiele wycierpieć. Różne narody zginą. Na koniec jednak moje Niepokalane Serce zatriumfuje. Ojciec Święty poświęci mi Rosję, która się nawróci i przez pewien czas zapanuje pokój na świecie. W Portugalii będzie zawsze zachowany dogmat wiary". (Matka Boża, Fatima, 13 lipca 1917 r.).

„Fatima – wyjaśnia Ojciec Święty Jan Paweł II – (…) pozwala nam dostrzec działanie Boga, opatrznościowego Przewodnika, cierpliwego i wyrozumiałego Ojca”. Nie milknie więc wołanie macierzyńskiego Serca Maryi o nasze współdziałanie w dziele zbawienia – nawrócenie, modlitwę i ofiarowanie się za braci, aby zmieniło się oblicze ziemi i nadeszło zapowiedziane zwycięstwo.
W Apokalipsie św. Jana czytamy, że na końcu czasów ukaże się wielki znak na niebie: „Niewiasta obleczona w słońce i księżyc pod Jej stopami, a na Jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu” (Ap 12, 1). Nie ma wątpliwości, że słowa te odnoszą się do Maryi, to Ona jest ową Niewiastą, która zetrze głowę węża, przywróci ludziom pierwotny stan szczęśliwości. Stanie się to oczywiście za sprawą odkupieńczej misji Jej Syna.

Jakże ten obraz z Apokalipsy św. Jana współgra ze słowami orędzia fatimskiego, w którym Matka Boża zapowiada, że po wypełnieniu się zapowiedzianych znaków zatriumfuje Jej Niepokalane Serce. Jakich znaków? Przypomnę, że Matka Boża zapowiedziała w orędziu fatimskim rychły koniec pierwszej wojny światowej, wybuch rewolucji październikowej w Rosji, rozszerzenie się błędów Rosji (ateizmu) na wiele krajów. Mówiła o tajemniczym świetle, przypominającym zorzę polarną, które miało ostrzec ludzi przed nadchodzącą drugą wojną światową, straszniejszą niż poprzednia. Spełniła się też Jej zapowiedź dotycząca pokoju w Portugalii w czasie wojny domowej w Hiszpanii i drugiej wojny światowej, a także zachowanie wiary w kraju Jej objawień. Wreszcie sprawdziły się zapowiedzi Matki Bożej o cierpieniach papieża (zamach, a następnie 10-krotny pobyt Jana Pawła II w klinice Gemelli), o zawierzeniu Rosji i świata Jej Niepokalanemu Sercu i w konsekwencji upadku komunizmu w Rosji. Teraz oczekujemy nawrócenia Rosji, nadejścia ery pokoju i wreszcie – triumfu Jej Niepokalanego Serca. W tym łańcuchu wydarzeń znajduje się także kilkanaście znaków związanych z uratowaniem życia Ojca Świętego Jana Pawła II podczas zamachu 13 maja 1981 r.

To stało się po akcie zawierzenia

Upadek komunizmu i rozpad Związku Radzieckiego jest najbardziej widomym znakiem prawdziwości objawień fatimskich. Najważniejszym faktem w tym ciągu wydarzeń było spełnienie fatimskiej prośby czy raczej nakazu – poświęcenia Rosji Niepokalanemu Sercu Maryi. Dokonał tego Jan Paweł II 25 marca 1984 r. przed statuą Matki Bożej Fatimskiej na placu św. Piotra, wraz z biskupami całego świata – tak jak życzyła sobie tego Matka Boża. Obrazowo rzecz ujmując, należy powiedzieć, że „odpowiedź nieba” była szybka. Rok później objął rządy Michaił Gorbaczow. Rozpoczęła się pierestrojka, przebudowa systemu, która otworzyła imperium na świat. Przełomowym był Rok Maryjny 1987/1988 zakończony obchodami milenijnymi Chrztu Rusi. Ustanowiono hierarchię kościelną na Litwie, przybyli biskupi na Białoruś, na Ukrainę, do Moskwy i Kazachstanu. Odradzał się Kościół greckokatolicki. Praktycznie wszędzie, gdzie byli katolicy, powstawały parafie. Jednym słowem, Rosja zaczęła wracać do Boga. Od Polski poczynając, wyzwalały się także inne narody należące do bloku komunistycznego.

I chociaż od rewolucji bolszewickiej do lat dziewięćdziesiątych wpajano mieszkańcom ZSRR, że największymi wrogami narodu rosyjskiego są papieże, 1 grudnia 1989 r. sekretarz generalny KPZR Michaił Gorbaczow spotkał się z Ojcem Świętym Janem Pawłem II w Watykanie; a trzy lata później Gorbaczow napisał, że wszystkie zmiany, jakie miały miejsce w bloku wschodnim, należy przypisać działaniu Jana Pawła II. Ojciec Święty, komentując wypowiedzi Gorbaczowa, powiedział, że myśląc o przyczynach upadku komunizmu, trzeba pamiętać o pierestrojce, która oznacza również „nawrócenie”.

Ale niewiele brakowało, a ludzie pokrzyżowaliby Boży plan związany z wypełnieniem się fatimskich zapowiedzi. Chodzi o moskiewski pucz generałów, który trwał od 19 do 22 sierpnia 1991 r. W tych dniach Matka Boża musiała szczególnie „zadbać” o to, aby cud przemiany się powiódł. Pucz zaczął się w rocznicę trzeciego objawienia fatimskiego – 19 sierpnia (1917 r.), a zakończył 22 sierpnia, w ostatnim dniu oktawy uroczystości Wniebowzięcia, święta wspominającego największy triumf Maryi.
Objawień fatimskich nie można oczywiście kojarzyć wyłącznie ze zmianami politycznymi w Europie Środkowo-Wschodniej. Jest w nich bardzo ważna warstwa religijno-duchowa, przynosząca nadzieję nowej wiosny chrześcijaństwa, a konkretnie zwycięstwa Niepokalanego Serca Maryi.

Inne znaki

Za pierwszego papieża Fatimy uznaje się Piusa XII, który otrzymał sakrę biskupią w dniu pierwszego objawienia Matki Bożej w Fatimie. To on dobrze zrozumiał prawdę objawień, nazywając je „reafirmacją Ewangelii”. On też najmocniej przeżywał zapowiedź drugiej wojny światowej, daną w Fatimie. Wreszcie pośród szalającej zawieruchy wojennej, 31 października 1942 r. osobiście poświęcił świat Niepokalanemu Sercu Maryi. Wkrótce ustanowił w całym Kościele święto Niepokalanego Serca Maryi, obchodzone wówczas 22 sierpnia.

Akt poświęcenia i orędzie papieża Piusa XII obiegły cały świat. Nie było w ostatnich stuleciach modlitwy o większym znaczeniu. Od tego dnia druga wojna światowa zaczyna zmieniać swój bieg – przychodzą wojenne zwycięstwa aliantów, przypadające w maryjne święta. Spójrzmy na zbieżność niektórych dat: 8 grudnia 1941 r., w uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny, włączają się do wojny Stany Zjednoczone; 3 listopada 1942 r. Anglicy odnoszą zwycięstwo pod El Alamein w Afryce; 7 listopada Amerykanie lądują w Afryce Północnej; 23 listopada rozpoczyna się w Rosji odwrót wojsk niemieckich; 2 lutego 1943 r., w święto Ofiarowania Pańskiego, zwane świętem Matki Bożej Gromnicznej, Niemcy ponoszą klęskę pod Stalingradem; 13 maja 1943 r., w rocznicę pierwszego objawienia w Fatimie, pada Tunis; 15 sierpnia 1943 r., w święto Wniebowzięcia Matki Bożej, kapituluje Sycylia; a 8 września 1943 r., w święto Narodzenia Maryi, całe Włochy; 6 czerwca 1944 r. rozpoczyna się wielka inwazja aliantów w północnej Francji. W tym samym czasie od południa Francji następuje drugie, wielkie uderzenie aliantów; 12 września 1944 r., w święto Imienia Maryi, Amerykanie przekraczają granicę Niemiec; 8 maja 1945 r., dzień ukazania się Anioła w Fatimie, następuje zawieszenie broni w Niemczech; 15 sierpnia 1945 r. kapituluje Japonia – tego dnia, w dniu Wniebowzięcia Matki Bożej faktycznie kończy się druga wojna światowa. Widzimy, jak dni zwycięstw wojennych zbiegają się z dniami wielkich świąt maryjnych. Jakby na potwierdzenie tego, 13 maja 1946 r. papież Pius XII wysłał do Fatimy swojego legata, kard. Alojzego Masellę, aby dokonał koronacji figury Fatimskiej Pani.

Przed finałem

W jeszcze innym łańcuchu znaków, które czynią fatimskie orędzie bardziej naglącym, należy wymienić wyniesienie na ołtarze dwójki widzących Matkę Bożą: Franciszka i Hiacynty; ujawnienie przez Kościół trzeciej tajemnicy fatimskiej; śmierć Siostry Łucji 13 lutego 2005 r.; odejście 2 kwietnia tegoż roku do Domu Ojca Jana Pawła II, nazywanego Papieżem Fatimy. Tych dwoje należy nazwać „prorokami” naszych czasów. To przecież Jan Paweł II nauczał, że orędzie fatimskie jest kluczem do rozwikłania zagadki ludzkiej przyszłości. To Ojciec Święty w książce Przekroczyć próg nadziei powiedział, że orędzia Matki Bożej Fatimskiej „z końcem stulecia zdają się przybliżać do swego wypełnienia”. A pamiętając o „warunkowym” wypełnieniu się tych obietnic, można dodać, że to od nas zależy dalszy ciąg zapowiedzianych wydarzeń, a głównie zwycięstwa Maryi. Dlatego Jan Paweł II apeluje: „Słuchajmy głosu niebieskiej Matki! Niech słucha go cały Kościół! Niech słucha go cała ludzkość, bowiem Najświętsza Panna pragnie jedynie wiecznego zbawienia ludzi według planu Bożej Opatrzności!”.

Objawienia Matki Bożej w Fatimie wydarzyły się 90 lat temu, były bardzo aktualne w minionym wieku, zawierały bowiem „scenariusz” najważniejszych wydarzeń z tego czasu. Ktoś mógłby powiedzieć, że nie warto do nich wracać, nie ma co zajmować się przeszłością, liczy się to, co przed nami. Takie myślenie byłoby błędem nie do wybaczenia, ponieważ orędzie fatimskie mimo upływu lat nie tylko nie straciło na znaczeniu, ale staje się jeszcze bardziej żywe, a wezwania Maryi do nawrócenia i poświęcenia za grzeszników są coraz bardziej naglące. Należy nawet powiedzieć, że zbliżamy się do finału.
W tym duchu wypowiadał się stale Ojciec Święty Jan Paweł II, przypominając, że zwycięstwo Kościoła przyjdzie przez Maryję. Obserwując narastający kryzys moralności, negację Bożych przykazań, nasuwa się jedna myśl: żyjemy w czasach szczególnej konfrontacji dobra ze złem, konfrontacji, która jest Bożym dopustem, próbą odsiania ziarna od plew. Można sądzić, że czeka nas coś spektakularnego, co przechyli szalę zwycięstwa na rzecz dobra, aby wypełnił się ów fatimski plan, o którym mówił sługa Boży Jan Paweł II. A wiele zależy od naszego wypełnienia próśb Matki Bożej: modlitwy i ofiarowania się za innych.

Czesław Ryszka

środa, 18 lutego 2009

Cudowne uzdrowienie Arthura Boyla


Cudowne uzdrowienie Amerykanina Arthura Boyla na Górze Kriżevac

Lekarze dawali mu mniej niż 5 % szans na to, że przeżyje. Ratunku szukał w Medziugorju. I wydarzył się jeszcze jeden cud, kto wie, który z kolei. Bóg podarował mu życie.
Pięćdziesięciojednoletni Amerykanin Arthur Boyle z Hingham koło Bostonu był o krok od śmierci. Chorował na raka nerek, a później ta choroba zajęła również płuca. Lekarze pozostawili go jego losowi i przepowiedzieli mu rychłą śmierć.
„W 1999 roku postawiono mi diagnozę: rak. Najpierw miałem raka nerek i zoperowano mnie. Usunięto mi jedną nerkę. Twierdzono, iż dzięki operacji będzie można pozbyć się tego wszystkiego.

Osiem miesięcy później ponownie poszedłem na badania i lekarze odkryli trzy nowotwory na prawym płucu. Dali mi mniej, niż pięć procent szans na przeżycie. Nie pomagało żadne naświetlanie, ani chemioterapia... Pozostała jedynie operacja i usunięcie prawego płata płuc.
W tym czasie mój najlepszy przyjaciel zapytał mnie, czy słyszałem o Medziugorju. Przypomniałem sobie, iż dziesięć lat wcześniej moja córka, która studiowała medycynę, przywiozła książkę z Medziugorja noszącą tytuł „Orędzia medziugorskie” i dała ją swojej mamie, mojej żonie. Moja żona czytała mi orędzia, ale nie zwracałem na to szczególnej uwagi. I kiedy przyjaciel zapytał mnie o Medziugorje, poszedłem do domu i zapytałem żonę: „Co to właściwie jest Medziugorje, co ty mi mówiłaś o Medziugorju?” Ona opowiedziała mi wszystko o tym miejscu modlitwy, miłości, pokoju, uzdrowienia... Tydzień później, we wrześniu 2000 roku, w trójkę: ja, mąż siostry mojej żony Kevin Gul i przyjaciel Robert Griffin wsiedliśmy do samolotu i przyjechaliśmy do Medziugorja.”
Pieśń od serca dodała mu sił.

Po długiej podróży Artur, z ciężkim rakiem płuc, zaraz po przyjeździe do Medziugorja idzie wraz z przyjaciółmi do kościoła św. Jakuba na wieczorną Mszę św. W kościele panował wielki tłok i on z pozostałymi odmawiał różaniec. Pomiędzy dziesiątkami śpiewano Ave Maria. Wzruszył się widząc, jak wszyscy równocześnie śpiewają całym sercem. To go w jakiś sposób podźwignęło, dodało mu sił. Następnego dnia poszedł z przyjaciółmi do spowiedzi. Znaleźli kapłana, który, jak powiedzieli, był wyjątkowo przystępny. Kiedy Arthur zakończył spowiedź, cała depresja i skrępowanie, które odczuwał, znikło. Był, niczym nowy człowiek. Następnie udali się do medziugorskiej pracowni złotniczej „Leo” i tam przypadkowo natrafili na wizjonerkę Vickę Po tym, jak opowiedzieli jej o chorobie Arthura, Vicka modliła się nad nim I wtedy przeżył bardzo ważne i silne doświadczenie Następnego dnia pojechał do o Jozo Zovko do Sirokiego Brijegu i on również modlił się nad nim. Zatem zdecydowali się wejść na górę Kriźevac.
„Dzień był deszczowy. Kiedy się wspinałem, byłem zmęczony i odczuwałem silne bóle, miałem wrażenie, że czuję się coraz gorzej i gorzej.. Bolało mnie w piersiach, jak nigdy dotąd. Wspięliśmy się na szczyt. Tylko my w trójkę byliśmy wtedy na górze Kriźevac. Modliliśmy się całym sercem, aby Bóg przebaczył nam wszystkie nasze grzechy, i aby pomógł mi wrócić do zdrowia. My, trzej dorośli mężczyźni modliliśmy się, płacząc...Później zadzwoniłem z komórki do żony, gdyż miałem uczucie, podobnie, jak i moi przyjaciele, że dzieje się ze mną coś dziwnego i stało się to właśnie na wzgórzu Kriźeyac. Ona powiedziała mi, że cztery dni po moim powrocie z Medziugorja mam umówioną operację usunięcia prawego płata płuc. Poprosiłem żonę, aby zapytała lekarzy, czy mogę raz jeszcze, przed operacją, po powrocie do Ameryki, sprawdzić wszystko i zobaczyć, jak jest z moim rakiem i aby to wszystko zorganizowała, jeśli to możliwe. Wkrótce po tym zadzwoniła do mnie sekretarka lekarza, który miał przeprowadzić tę operację i powiedziała: „Panie Boyle, my wiemy, że pan jest w Medziugorju i wiemy, z jakiego powodu. To wspaniałe. Ale pan ma raka i on nie zniknie, proszę mi wierzyć. Przekona się pan, że będziemy musieli wykonać tę operację.” Po takiej odpowiedzi moja żona skontaktowała się z innym lekarzem. Później dowiedzieliśmy się, że ten lekarz wysłał również swoich rodziców do Medziugorje, a w gabinecie na ścianie wisiało zdjęcie z Medziugorja.”
Wybacz I wyspowiadaj się
Później Arthur opowiedział nam jeszcze coś ważnego dla Medziugorja, o czym w międzyczasie zapomniał powiedzieć: „Jeszcze jedna rzecz zdarzyła się w Medziugorju, która według mnie była ważna. Dziś zawsze to powtarzam: moje przesłanie to przebaczenie i spowiedź. Siedziałem w Medziugorju z jakimiś ludźmi i oni mi powiedzieli, że powinienem wybaczyć wszystkim, wszystko, co mi uczynili. Choć spowiadałem się dwa razy, nie wiedziałem, co mógłbym jeszcze przebaczyć. Przypomniałem sobie, po uwadze przyjaciela, że muszę przebaczyć również swoim rodzicom. Oni mianowicie byli w trakcie rozwodu po czterdziestu trzech latach małżeństwa. To mnie bardzo dotknęło. Powiedziałem wtedy żonie, aby zadzwoniła do mego ojca, matki, braci i sióstr aby byli obecni, gdy wrócę z Medziugorja. Zatelefonowałem do ojca i powiedziałem, że mu przebaczam, że rozwiódł się z moją matką. W Medziugorju nauczyłem się tego, że jeśli się nie wyspowiadasz i nie przebaczysz, Duch Święty nie może przyjść i nie może cię uzdrowić. Gdy to uczynisz, wówczas jesteś otwarty na to, by Duch Swięty mógł przyjść i uzdrowić cię. Uczyniłem wszystko i Bóg mnie uzdrowił.”
Kiedy wróciłem do domu, powiedziałem wszystkim: Bóg mnie uzdrowił, uzdrowione zostało moje serce. Zostałem uzdrowiony duchowo. Wszystko, co było we mnie spróchniałe i niezdrowe, wyrzuciłem z siebie w Medziugorju podczas spowiedzi. Opowiedziałem im o wszystkim, co mi się przydarzyło i w ten sposób wyjaśniłem wszystko, co powiedziałem im na samym początku. Gdy mówiłem panował spokój. To jest ten spokój, który przywiozłem z Medziugorja. A wszystko, co powiedziałem później, potwierdziło się, gdy poszedłem do nowego lekarza, by poddać się badaniom.
„Poszedłem wtedy do tego nowego lekarza, z którym skontaktowała się moja żona i zaniosłem mu wcześniejsze i nowe zdjęcia. Powiedział, abym poczekał pięć minut i wezwał mnie do swojego gabinetu. Drapał się po brodzie i dziwnie wyglądał. Powiedział mi, że rak po prostu zniknął i nie ma go. Dzwoniliśmy do wszystkich lekarzy urologów, którzy mieli być na operacji i zawiadomiliśmy ich o tym. Wszyscy to przyjęli, mimo wielkiego zdziwienia.14 września 2000 roku, kiedy tradycyjnie sprawowana była msza na Kriźevacu, zamiast iść na operację usuwania prawego płata płuc, poszedłem grać w golfa z Kevinem i pozostałymi przyjaciółmi.

Cięzka choroba zniknęła

Samą chwilę uzdrowienia Arthur wyjaśnia tymi słowy: „Zostałem uzdrowiony, gdy wspiąłem się na gorę Kriźevac Podczas wspinaczki odczuwałem straszny ból, który powoli zanikał. I kiedy się wspiąłem, zadzwoniłem do żony i powiedziałem jej o tym. Ich szczęściu nie było końca...”
Wśród licznych cudownych uzdrowień w medziugorskiej dokumentacji wkrótce znajdzie się również dokumentacja medyczna Arthura Boyle”a. Po uzdrowieniu, niedawno ponownie odwiedził
Medziugorje. Po raz siódmy do tej pory. Zaraz po uzdrowieniu był w medziugorskim sanktuarium Królowej Pokoju z żoną i siedmiorgiem, z trzynaściorga dzieci, które mają. Później przywiózł też około
czterdziestu ludzi, wśród których było wielu profesjonalistów z klubu hokejowego, biznesmenów i wszyscy oni o coś prosili w Medziugorju.

Arthur gościł w wielu amerykańskich emisjach telewizyjnych i udzielił wielu wywiadów. A 24 grudnia 2000 roku Boston Globe, tamtejsza najpopularniejsza gazeta, opublikowała wielki artykuł o jego uzdrowieniu. Przeczytał to także wizjoner Ivan Dragićeyić, który przez pół roku mieszka w Ameryce, a pół roku w Medziugorju i zaprosił moją rodzinę, abyśmy spotkali się w jego mieszkaniu. I od tamtego czasu jesteśmy wielkimi przyjaciółmi. Teraz przyjechałem do Medziugorja z Ivanem i zostanę tu tydzień. Teraz podróżuję z nim po Ameryce i daję świadectwo swoim uzdrowieniu. Obiecałem Bogu i Matce Bożej, że będę świadczyć o swym uzdrowieniu wszędzie tam, gdzie mnie zaproszą. W oparciu o orędzia Medziugorja założyliśmy grupę modlitewną, która spotyka się w każdy czwartek. Na początku było nas sześcioro, teraz jest nas już piętnaścioro, a gdy przychodzi wizjoner Ivan bywa nas i dwieście pięćdziesiąt. Teraz są dla mnie nie do pominięcia codzienne modlitwy, czytanie Biblii, post...”

Nikt nie może dokładnie stwierdzić ile wydarzyło się cudów i cudownych uzdrowień, od momentu, gdy 24 lata temu w parafii medziugorskiej Matka Boża objawiła się dzieciom w miejscu, które później zostało nazwane Górą Objawień. W Medziugorju zgłoszono ich ponad sześćset. Wielu spośród tych, którzy doświadczyli cudownego uzdrowienia, nawet go nie zgłosili. Uzdrowienia, według świadectw, które widzieliśmy i słyszeliśmy, miały miejsce podczas objawienia, błogosławieństwa, modlitwy o uzdrowienie, modlitwy na Górze objawień, na górze Kriźevac, w trakcie spotkań z wizjonerami i kapłanami... Ludzie, którzy twierdzą, że zostali uzdrowieni stali się mocnymi świadkami wiary.
Uzdrowiony Arhtur Boyle ma żonę Judith i trzynaścioro dzieci. Siedmioro z nich to doktorzy, teolodzy, prawnicy, zawodowi hokeiści.., a sześcioro chodzi do szkoły. Mają dopiero jedenaścioro wnucząt. Przez całe życie Arthur grał w hokeja na lodzie w tamtejszym lokalnym klubie. I teraz trenuje dwa razy w tygodniu. Ale jego syn Brian Boyle jest profesjonalnym i znanym hokeistą w amerykańskiej lidze. Jest członkiem LA Kings. Zaczął trenować od trzeciego roku życia. Nikt go do tego nie namawiał. Dziś jest gwiazdą amerykańskiego hokeja.
( Glasnik Mira, nr 1, styczeń 2006 )
Z języka chorwackiego tłumaczyła: Agnieszka Soldo
Źródło – „Znak Pokoju” 219/2006
.
Ostatnie orędzie Matki Bożej:
Medziugorje

wtorek, 17 lutego 2009

Świadectwo uzdrowienia Piotra Sokołowskiego


„Świadectwo uzdrowienia Piotra Sokołowskiego”
Pragniemy złożyć świadectwo uzdrowienia naszego nowo narodzonego synka Piotrusia-Rafała za przyczyną modlitewnego wstawiennictwa do Niepokalanego Serca Maryi z Medziugorja.
Piotr począł się pod moim sercem po 8-dniowym poście o chlebie i wodzie (mam problemy zdrowotne z zajściem w ciążę), a jego narodzenie świętowaliśmy 8 sierpnia 2002 roku. Radość nasza przygasła, bo po kilku minutach po odśluzowaniu dziecka, Piotr nie wydał z siebie żadnego krzyku i zaczął mieć nieregularny oddech — zaczął się dusić. Po podłączeniu do respiratora i całej aparatury wspomagającej oddychanie, synek nasz rozpoczął walkę o życie. Rozpoznano po kilku dniach: bakteryjne zapalenie płuc spowodowane przez bakterię gronkowca. Przed narodzeniem dziecka, jak to zazwyczaj bywa, zastanawialiśmy się, jakie imiona nadać dziecku. Mąż zdecydowanie chciał, że jak się narodzi chłopiec, aby nazywał się Piotr a ja — Rafał. Ze względu na rozpoczynający się rok ogłoszony rokiem Aniołów, o czym dowiedziałam się z otrzymanego kalendarza od księdza, który przed laty udzielał nam ślubu. I tam wyczytałam, że anioł Rafał pełni znamienną rolę wobec najmłodszych spośród dzieci Bożych, zawsze potrzebujących troski, opieki i osłony. Rafael znaczy „Bóg uzdrawia” Pomyślałam wówczas, że niech On będzie patronem w razie potrzeby. Dziś myślę, że to Duch Boży już wtedy przygotował mnie do tej ciężkiej próby i podpowiadał ratunek. Tenże Duch Święty sprawił również to, że przed narodzeniem syna, spotkałam się z dwiema siostrami ze wspólnoty Odnowy w Duchu Św., do której należę, a które wybierały się kolejny raz do Medziugorja. Wówczas poprosiłam je, aby zawiozły moje modlitwy i wołanie do Matki Bożej z Medziugorja prosząc o opiekę i wstawiennictwo u Jej Syna — przy porodzie i narodzeniu mojego dziecka. Tak się tez stało Mój list dotarł Dzieło zbawczego działania mocy Bożej rozpoczęło się. Kiedy usłyszałam od lekarzy, ze stan naszego dziecka jest krytyczny i że oni niczego nie są w stanie przewidzieć, rozpoczęłam swoją gorliwą modlitwę do Boga. Miałam już pierwsze potwierdzenie, że dziecko powinno żyć, ponieważ otworzyłam Ewangelię, gdzie Jezus powołuje Piotra, czyli „skałę do życia, a nie do śmierci”. Rozpoczęłam więc modlitwę słowami św. Piotra: „Ty Jesteś Mesjasz, Syn Boga Żywego, u Ciebie Panie szukam słów prawdy, na co mam się przygotować.” I w czasie tej modlitwy otrzymałam Słowo Boże z księgi Tobiasza z rozdziału 12. Anioł Rafał ujawnia, kim jest, prosząc, abym uwielbiała Boga i wysławiała Go przed wszystkimi żyjącymi za dobrodziejstwa, jakie wyświadczył mi i mężowi w celu uwielbienia i wysławienia Jego imienia. „Ja zostałem posłany, aby ciebie wypróbować. Równocześnie posłał mnie Bóg, aby uzdrowić ... Ja jestem Rafał, jeden z siedmiu Aniołów, którzy stoją w pogotowiu i wchodzą przed majestat Pański... Nie bójcie się! Pokój wam! Uwielbiajcie Boga po wszystkie wieki.” Te słowa posiadały taką moc, że czułam się tak jakby mnie w jednej chwili przeszył prąd o sile błyskawicy, który w tej sytuacji jakby wyrwał mnie z odrętwienia i przywrócił do życia ze stanu zapaści Nie znałam bowiem tak wcześniej dobrze Pisma Świętego, aby znać dzieje Tobiasza. Można więc sobie wyobrazić mój zachwyt wobec niepojętego planu Bożego prowadzenia Zrozumiałam, ze teraz potrzebna jest wielka wiara i ufność w Miłosierdzie Bożej miłości, więc wezwałam kapłana (nagrałam się na sekretarce kaplicy szpitalnej), ze rozpaczliwie proszę o Najświętszy Sakrament — aby został mi udzielony. I stało się: 15 sierpnia następny cudowny „zbieg okoliczności”, ja nazywam go listem od Matki Bożej z Medziugorja. Przychodzi kapelan Ojciec Jan z Komunią Św. a poznając w skrócie sytuację choroby dziecka nagle pełen entuzjazmu mówi: „Ja coś jeszcze dla pani przyniosłem~ nie wiedziałem, że to będzie pani, wziąłem ze sobą dziś rano, bo czułem, że mam to komuś ofiarować. 14 sierpnia wróciłem z Medziugorja, mam tu cudowną wodę dla pani i dziecka i jeszcze ten kawałek skały z góry objawień. Drżącymi rękami pochwyciłam tę skałkę mówiąc: „to odpowiedź od
Matki Bożej, która mi potwierdza natchnienie mojego męża Dariusza, że nasz syn, któremu daliśmy imię Piotr, jest powołany do życia przez Maryję”. Jeszcze tego dnia podałam kropelki wody dziecku, któremu raptownie zaczęło wracać zdrowie. Nie potrzeba było nawet długiego cyklu odflegmiania. Ojciec Jan kładł swoje dłonie na piersiach dziecka i modlitwą uwielbienia prosił o zdrowie chłopca. Dziecko z dnia na dzień stawało się silniejsze, we wrześniu wróciłam z nim do domu, ale tylko na 2 tygodnie, bo okazało się, że na intensywnej terapii Piotr-Rafał został zakażony zmutowaną odmianą bakterii Coli, która umiejscowiła się w nerkach i układzie moczowym wywołując infekcję. Następnego tygodnia cierpienia dziecka i moje rozpoczęły się na nowo. Żyły pękały od podawanych dawek leku, 2 razy dziennie trzeba było wkłuwać się w żyły, aby założyć jednorazowy wenflon. Zbliżała się niedziela 13 października 2002 r., Dzień Papieski, postanowiliśmy więc już ostatecznie oddać dziecko pod władzę Pana naszego Jezusa Chrystusa. Odbył się więc w tym dniu Chrzest Święty w kaplicy szpitalnej — udzielony przez Ojca Jana i ostateczne zwycięstwo nad chorobą. Po Chrzcie Św. w tym dniu po raz pierwszy żyła Piotra nie pękła i można było pozostawić wenflon na następne dni bez kłucia. I w tym wypadku Matka Boża z Medziugorja pozostawała wiernie mi patronując, albowiem do szpitala przyjechała moja przyjaciółka, która właśnie przyjechała z Medziugorja i odwiedziła mnie w szpitalu. Przywiozła mi różaniec — koronkę pokoju Matki Bożej, którą odmawiam do dziś i modlitwę — koronkę do Dzieciątka Jezus. Dziś Piotr — Rafałek ma już półtora roku, jest zdrowym i tryskającym radością dzieckiem Bożym, za co dziś pragnę z mężem podziękować i uwielbić Boga Żywego w Trójcy Przenajświętszej, objawiającego się i Tobie podziękować, Matko z Medziugorja.
ZNAK POKOJU 197, 198/2004
Twoja Służebnica
Elżbieta Sokołowska z mężem Dariuszem

piątek, 13 lutego 2009

Czas w którym żyjemy to czas decyzji



„Czas w którym żyjemy to czas decyzji”Wywiad: Mirjana Dragićević-Soldo
Rozmawiała: Sabrina Smetko
W Niedzielę Palmową jestem w Medziugoriu z grupą pielgrzymów z Zagrzebia. Po nabożeństwie na górze Podbrdo mamy okazję spotkać się z wizjonerką Mirjaną Dragićević Soldo. Z chęcią odpowiedziała na naszą prośbę, choć wiedziała, że będzie powtarzać wiele z tego, co już powiedziała, i że będzie odpowiadać na pytania zadawane jej już niezliczoną ilość razy. Lecz z doświadczenia wiemy, iż odpowiedzi, które już słyszeliśmy z ust Matki Bożej są nam drogie i mogą nas zachęcić do czegoś nowego i nigdy nie są nudne, niczym Ewangelia. Czytamy i słuchamy zawsze tego samego, a jednak nowego, wszystko dlatego, iż Pan Bóg wciąż do nas przemawia i poprzez znane już słowa otwiera nam oczy i uszy.
— Jak wiadomo objawienia rozpoczęły się 24 czerwca 1981 r., i do Bożego Narodzenia miałam codzienne objawienia z pozostałymi wizjonerami. Kiedy otrzymałam dziesiątą tajemnicę, Matka Boża powiedziała, że nie będę już mieć codziennych objawień, lecz raz w roku 18 marca i to do końca życia — rozpoczęła rozmowę wizjonerka Mirjana i szczerze kontynuowała.
— Matka Boża powiedziała że będą nadzwyczajne objawienia. Tak też mam objawienia każdego drugiego dnia w miesiącu. Rozpoczęły się 2 sierpnia 1987 r. i trwają do dziś. Nie wiem do kiedy będę je mieć. Odnoszą się do niewierzących, tylko że Matka Boża nigdy nie mówi „niewierzący” lecz „ci, którzy nie poznali mej miłości”. Ona prosi nas o pomoc i gdy mówi „nasza” nie myśli tylko o nas sześciorgu, lecz o wszystkich „ którzy czują się jej dziećmi.
• Czy daty, które Pani wspomniała mają, jakieś szczególne znaczenie?— Matka Boża powiedziałaś że będę mieć objawienia 18 marca, dopóki żyję. Ze względu na to, że wtedy mam urodziny wszyscy myślą że widzenie jest z tego powodu — ale to przypadek Matka Boża nigdy nie powiedziała „wszystkiego najlepszego z okazji urodzin”. Myślę, że odkryjemy dlaczego właśnie te wyznaczono daty dopiero wtedy, gdy rzeczy zaczną się odbywać zgodnie z planem

•A co z innymi wizjonerami? Kiedy mają widzenia, i czy mają jakieś szczególne zadania modlitewne?— Jakov ma objawienia tylko raz w roku, na Boże Narodzenie, lvanka podobnie w rocznicę objawień i ja, o czym już mówiłam. My przyjęliśmy po dziesięć tajemnic a Vicka, Ivan i Marija przyjęli dziewięć tajemnic i mają objawienia codziennie.
Matka Boża powiedziała że czas, w którym żyjemy to czas decyzji. Wszyscy mamy wielka odpowiedzialność. Każdemu z nas, wizjonerów, dała jedną misję. Mnie, abym modliła się za niewierzących, Vicce i Jakovovi, by modlili się za chorych, Ivanowi za młodzież i kapłanów, Ivance za rodziny, a Mariji za dusze w czyśćcu.

• Czy może nam Pani przypomnieć jak się to wszystko zaczęło?— Tego lata w 1981 r. przyjechałam na wakacje z Sarajewa, gdzie mieszkam, gdyż stąd pochodzą moi rodzice. Ivanka i ja spacerowałyśmy, rozmawiałyśmy, jak zwykle, a było święto Jana Chrzciciela i we wsi nie wykonywano żadnych prac. W jednej chwili Ivanka powiedziała, iż wydaje jej się że widzi
Matkę Bożą. Nie uwierzyłam, chciałam wrócić do wioski, ale coś we mnie mówiło mi, żebym się jednak odwróciła i zobaczyła o czym mówi Ivanka. Poruszyła mnie wyraźna bladość na twarzy Iyanki, gdyż ona zawsze się rumieniła. Wtedy spojrzałam w stronę wzgórza i ujrzałam kobietę w długiej szarej sukience z dzieciątkiem w ramionach. Ponieważ wzgórze całe jest kamieniste, w chwastach, bez ścieżki, wydało mi się dziwne, że tam stoi jakaś kobieta, jeszcze z dzieckiem. W zdziwieniu patrzyłyśmy nie poruszając się. W tej chwili nadszedł Ivan i zaraz uciekł. Vicka przyszła szukając mnie i Ivanki i gdy zobaczyła, co się dzieje zdjęła buty i zaczęła biec. Wówczas i my oprzytomniałyśmy i zaczęłyśmy biec w stronę wsi; w domu powiedzieli nam, abyśmy zaprzestały z głupstwami, raczej zaczęły się modlić. Tylko mały Jakov i Marija powiedzieli: „Ale macie szczęście, gdybyśmy my chociaż mogli zobaczyć Matkę Bożą!” Tej nocy nikt nie spał, ja modliłam się przez całą noc. Nazajutrz o tej samej porze, pół wioski było pod wzgórzem, gdyż z każdym z nas ktoś poszedł. Wszyscy tego dnia widzieliśmy Matkę Bożą. Było to 25 czerwca 1981 roku. Wtedy właściwie pierwszy raz podeszliśmy do Niej i rozmawialiśmy. Były to czasy komunizmu, władze się zakotłowały i nieprzyjaźnie śledziły bieg
zdarzeń, tym bardziej, iż Kościół i nasza wiara od zawsze były cierniem w oku. Przyszła milicja z psami, wojsko, otoczyli wzgórze, a my mieliśmy objawienia zawsze w jakimś innym miejscu, a mieszkańcy
wsi również nas ukrywali. Przed nimi wszystkimi Matka Boża uczyniła wiele znaków: nad Kriżevcem wielkimi literami było napisane POKÓJ, zatem znikał krzyż, a pojawiała się Matka Boża, krzyż się obracał... Wszystko to przyczyniło się do tego, że wielu ludzi uwierzyło i pomagali nam.
• Matka Boża często w orędziach wzywa rodziny, kapłanów do nawrócenia?— Dokładnie. Matka Boża mówi, że nic nie może tak zjednoczyć rodziny, jak wspólna modlitwa. Rodzice mają wielką odpowiedzialność, gdyż swoim przykładem i jednością modlitwy w rodzinie, postem, uczęszczaniem na msze św. wszczepiają korzenie wiary w serca swoich dzieci. Matka Boża prosi, abyśmy każdego dnia przeczytali kilka zdań z Biblii. Na początku objawień, gdy jeszcze byliśmy dziećmi, powiedziała nam: „Jeśli musicie wybrać pomiędzy mną, a Mszą świętą to wybierzcie Mszę św. W czasie Mszy św. mój Syn jest z wami. Dla niej Jezus jest na pierwszym miejscu Nie ma Mszy świętej bez kapłana, dlatego ona prosi, abyśmy modlili się za kapłanów, gdyż jeśli utracimy szacunek wobec kapłanów, utracimy go również względem Kościoła i Boga. Mówi jeszcze, że dla i wierzących możemy wyprosić nawrócenie, jeśli działamy przykładem, modlitwą. Prosi, abyśmy swoje codzienne modlitwy ofiarowali za nich, gdyż większość złych rzeczy, które mają miejsce na świecie, takich jak: wojny, narkotyki


aborcje...pochodzą od niewierzących i dlatego Matka Boża mówi: „Dzieci moje, gdy modlicie się za nich, modlicie się za siebie i swoja przyszłość.”

• Jakie to uczucie być wizjonerem, czy jest to bardziej wysiłek, czy przywilej?— Pielgrzymi często myślą, że nasze modlitwy są bardziej wartościowe, niż ich, że w jakiś sposób jesteśmy uprzywilejowani. Lecz dla Matki nie ma dzieci uprzywilejowanych. Ona kocha nas wszystkich, tylko że mamy, inne misje. My wizjonerzy musimy również wzrastać i dojrzewać w modlitwie. Gdy Matka Boża daje nam jakieś orędzie, Ona go nie wyjaśnia, lecz to my musimy wziąć do ręki różaniec i przez modlitwę próbować zrozumieć, czego Bóg od nas wymaga, a tak jest ze wszystkimi. Wysiłek pojawia się, gdy Matka Boża odejdzie. To wielki ból i ja wtedy muszę spędzić, trzy godziny na modlitwie, by zwalczyć pragnienie pójścia z Nią, by uzyskać siły i pokój ducha. My także mamy swoje krzyże, jak każdy inny. Jeśli dziś nie masz krzyża, będziesz go miał jutro, to pewne. Matka Boża pragnie nas nauczyć, abyśmy, byli gotowi nosić krzyże, i abyśmy się tego nie bali, gdyż Bóg nam w tym pomoże.
• Jak długo trwa jedno objawienie i w jakim nastroju jest Matka Boża?


— Czas trwania objawienia nie zawsze jest taki sam. Trwa od trzech do ośmiu minut, a Matka Boża jest najczęściej smutna, Ona jako Matka, nie może być zadowolona, gdy wśród Jej dzieci są takie, które nie poznały Bożej miłości.
• Co Pani sądzi o oficjalnym stanowisku Kościoła na temat Medziugorja?— Medziugorje jest sanktuarium Matki Bożej, do którego mogą przyjeżdżać pielgrzymi, a pielgrzymom trzeba Wyjść naprzeciw. Kościół nie powiedział mi tak, ani nie, z czasem wszystko się unormuje. Osobiście miałam zaszczyt być z Ojcem Świętym i w rozmowie powiedział mi: „Gdybym nie był papieżem już byłbym w Medziugorju. „Wiem Wszystko, śledzę wszystko” Poprosił wszystkich pielgrzymów by modlili się W jego intencjach
• Wielu ludzi doświadcza w Medziugorju nadzwyczajnych zjawisk, a Otoczenie nie rozumie ich zachwytu. Co mogłaby Pani im polecić?
— Mam jedną radę dla wszystkich tych, którzy przeżyli lub zobaczyli coś pięknego. Wiedzcie, że zawsze potrzebna jest modlitwa, abyście wiedzieli, co uczynić, bo jeśli Bóg coś wam pokazał, to zna-
czy, że czegoś od was pragnie, a w modlitwie otrzymacie odpowiedź co dalej czynić i w jaki sposób. Jeżeli Bóg chce coś zrobić, On to uczyni, musimy być cierpliwi i mieć zaufanie.
• Jak dziś, po tak długim czasie, postrzega Pani Medziugorje?— Medziugorje jak określił pewien kapłan, jest Współczesną Jerozolimą Tu ludzie odnajdują Jezusa i niosą Go dalej. Wszyscy jesteśmy braćmi i Siostrami, gdyż tu poszukujemy Matki, oczekujemy wysłuchania naszych modlitw, szukamy i odnajdujemy Boga.
Na zakończenie krótko się Pomodliliśmy i pożegnaliśmy się z Mirjaną. Nie pozwoliła, by jej podziękować, gdyż jak mówi, wszystko zawdzięczamy Matce Bożej i Jej Synowi. Jednak z wdzięcznością w sercach rozmyślaliśmy o wszystkim, a w modlitwie z pewnością wspominamy Mirjanę i pozostałych drogich nam wizjonerów medziugorskich kapłanów i wszystkich tych którzy pośredniczyli w naszej wierze, abyśmy i my mogli uradować Matkę Boża i dziś, jutro nieść komuś Boga.



"Znak Pokoju" - tłumaczyła: Agnieszka Soldo

www.medziugorje