niedziela, 8 lutego 2009

Od satanizmu do męczęńskiej śmierci za wiarę.



Cassie Bernall - od satanizmu do męczeńskiej śmierci za wiaręCassie Bernall nie była typową amerykańską nastolatką. Choć wychowana w chrześcijańskiej rodzinie, dość wcześnie padła ofiarą satanizmu. Została czcicielką szatana, praktykowała czarną magię i okultyzm. Wiele razy rodzice słyszeli jak zbuntowana rzucała im: nienawidzę was! Satanizm doprowadził do ja do samookaleczeń. Pogrążona w beznadziei, myślała o śmierci. Miała obsesję na punkcie muzyki death rock, wampirów i samookaleczania się .Nienawidziła wszystkich, przeklinała rodziców. „Oddałam się cała szatanowi – opowiadała później. – Nie widziałam żadnego promyka światła. Wszystko było ciemnością”.
Pod wpływem satanisycznego zespołu Marilyn Manson i jego satanicznych przekazów popadła w depresję, zaczęła się ubierać na czarno, brać narkotyki. Rodzice podjęli radykalne kroki, odcięli ją od złego środowiska, zmienili szkołę, poświecali jej dużo czasu. Cassie buntowała się przeciwko temu. Znajomi dziewczyny mścili się: głuche telefony, obrzucane jajkami okna, krzyki pod domem. Cassie nie mogła wychodzić z domu.
W szkole była bardzo nieszczęśliwa. Powoli jednak oswajała się z nową sytauacją. Poznała Jamie, zaczęły rozmawiać o Bogu. Pod jej wpływem przystąpiła do młodzieżowej grupy religijnej. Choć i tam nie czuła sie zbyt dobrze. Była skryta, zamyślona, choc próbował być inną - pogodną i nie pokazywać innym swego smutku. Oto jednen z listów Cassie :
"Stałam się taka, jaka nigdy nie chciałam być. Jestem przygnębiona...Nigdy nie chciałam być pesymistką, ani płaczliwym dzieckiem. Nie prosiłam o osobowość, która dla innych nie jest pociągająca, ani też jej sobie nie wybrałam. Mama zawsze mówiła mi, żebym myślała pozytywnie i uśmiechała się — ludzie to widzą i to ich pociąga. Szkoda, że tego nie potrafię, bo zawsze chciałam być wesołą, tryskającą energią dziewczyną, z którą inni chętnie przebywają. Nie jestem taka. Nie mam błyskotliwej osobowości, wybitnego dowcipu, poczucia humoru, energii i optymizmu, mile widzianych przez ludzi.
Czasami wygląda na to, że ludzie, od których otrzymuję najwięcej komplementów i pochwał, ludzie, którzy mówią, że bardzo mnie lubią, są tymi, którzy mnie deprymują... Chłopcy w kościele nawet nie wiedzą, że żyję. Jednakże chłopcy w szkole zwracają na mnie uwagę. Wiem, że w przypadku niektórych z nich, wynika to z pożądania. Bardzo łatwo byłoby pójść do nich w poszukiwaniu miłości, za którą tęsknię. Nie chodzi mi o to, żebym miała ochotę uprawiać z nimi seks, ani nic w tym rodzaju, ale nie znajduję przyjaciół ani w kościele, ani w szkole. Do tej pory jestem silna i nie poddaję się temu pragnieniu, ale czasem obawiam się, że na dłuższą metę nie potrafię być silna i cierpliwie znosić tego, co mi dokucza."
Mimo to, uparcie chodziła na spotkania, rozwijała swoją wiarę w Jezusa, czytała Bibilę. Jej ulubionym filmem był Braveheart z Melem Gibsonem w roli głównej. W ciągu ostatnich dwóch miesięcy swego życia, Casie spędzała wiele czasu nad lekturą "Seeking Peace" ("Szukając pokoju"), książki, którą jej grupa wybrała do omawiania na swoich cotygodniowych spotkaniach napisanej przez Johanna Christopha Arnolda. Cassie stale o tej książce mówiła, zaznaczyła nawet swoje ulubione fragmenty. Oto trzy wyjątki :
"Szukajcie, aż znajdziecie i nie rezygnujcie. Módlcie się, nawet jeżeli uważacie, że nie wierzycie, ponieważ Bóg słyszy nawet jęk "niewierzącego". Bóg pomoże wam z tego wyjść. Nie rezygnujcie, a nade wszystko unikajcie pokus, które odciągają was od tego, za czym naprawdę tęsknicie. Jeżeli upadniecie, podnieście się i wracajcie na właściwą drogę"
"Tym, co wydaje się stanowić największe wyzwanie dla ufności człowieka jest powszechny lęk przed śmiercią. Ale nawet to zagrożenie spokoju może zostać przezwyciężone przez pewność, pochodzącą z wiary i przez miłość, o której apostoł Jan mówi, że usuwa lęk."
"Tak jak wszyscy, [Martin Luther] King musiał bać się śmierci, ale... promieniował głębokim pokojem. Był to człowiek, który nie miał żadnych wątpliwości co do swojej misji, ani obezwładniających lęków przed kosztami jej pełnienia. - Żaden człowiek nie jest wolny, jeżeli boi się śmierci — powiedział on do tłumu, zgromadzonego na wiecu w obronie praw obywatelskich w 1963 roku. - Ale w chwili, w której pokonacie lęk przed śmiercią, stajecie się wolni... Przedstawiam wam do rozważenia myśl, że jeśli człowiek nie odkrył niczego, za co oddałby życie, nie jest zdolny żyć."
W jednym z rozdziałów Cassie podkreśliła tylko to zdanie: "Powinniśmy wszyscy żyć tak, żebyśmy w każdej chwili byli gotowi na spotkanie z wiecznością".
Cassie pozostawiła po sobie notatki. W jednej z nich pisze :
"Kiedy Bóg nie chce, żebym coś zrobiła, zdecydowanie o tym wiem. Kiedy chce, żebym coś zrobiła, nawet jeżeli oznacza to wyjście poza strefę mojego komfortu — również o tym wiem. Czuję się popychana w tym kierunku, w którym mam pójść... Staram się bronić mojej wiary w szkole... Może to być zniechęcające, ale może również dawać wiele zadowolenia... Umrę za mojego Boga. Umrę za moją wiarę. Przynajmniej tyle mogę zrobić dla Chrystusa, który umarł za mnie"

Na marginesie w jakieś książce napisała: "Nie szukać pociechy w ludzkiej miłości, lecz szukać miłości Boga". W liście do przyjaciółki: "Muszę być całkowicie szczera wobec siebie i Boga i przestać myśleć, że mogę Go okpić — On jest BOGIEM, trzeba o tym głośno krzyczeć! Nie mogę iść na kompromisy. To tak, jakbym była letnia — On mnie zdemaskuje, jeśli będę tak postępować. Nie mogę jednego dnia być neutralna i wmawiać sobie, że kiedy zachowuję się "normalnie", docieram do ludzi, a nazajutrz być zaangażowaną chrześcijanką. Nie chcę, żeby ktokolwiek uważał mnie za hipokrytkę." I taką szczerą, gorącą postawę chrześcijańską zachowała do końca. Miała zamiar obciąć swoje piękne, długie blond włosy i ofiarować je na peruki dla osób po chemioterapii. Nie zdążyła.
We wtorek 20 kwietnia 1999 r, w porze lunchu otworzyły się drzwi biblioteki w Columbine High School w Littleton i pojawili się w nich Eric Harris i Dylan Klebold. Znani oni byli w szkole ze swej niechęci do chrześcijan i mniejszości etnicznych. Jeden z nich podszedł do miejsca, w którym siedziała Cassie Bernall. Dziewczyna czytała swojego ulubionego Szekspira. Zamachowiec przystawił Cassie lufę do skroni i zapytał: "Czy wierzysz w Boga?" Po chwili usłyszał odpowiedź: "Tak. Wierzę w Boga." Z ust mordercy padło kolejna pytanie: "Dlaczego?". Ale na nie Cassie nie zdążyła już dać odpowiedzi. Została zastrzelona.
Zawsze nosiła bransoletkę z wygrawerowanym napisem WWJD. To pierwsze litery słów: What would Jesus do – Co zrobiłby Jezus? Ona wiedziała.
Cassie przeszła do pamięci jako męczennica i prorok. Miała 17 lat. W dniu jej śmierci jej brat znalazł poemat napisany kilka dni wcześniej:
Teraz kiedy oddałam już wszystko inne
Jestem przekonana że jest tylko jedna droga
Naprawdę znać Chrystusa i doświadczyć
Potężnej siły, który przywróciła
Go z powrotem do życia,
Poznać co znaczy cierpieć i
Umrzeć z Nim.
Bez znaczenia ile będzie mnie to kosztowało,
Będą tą, która żyje świeżością Nowego Życia tych,
Którzy Żyją - powstali z martwych.



W szkole w Littleton wśród 12-tu zamordowanych było 4 katolików i 4 protestantów. Zabójcy, członkowie grupy znanej jako Trenchcoat Mafia (mafia trenczy) – byli fanami niemieckiej grupy techno o nazwie KMFDM, której teksty utworów podważają wartości chrześcijańskie:
" Przyszedłem zatrząsnąć twoim światem, przyszedłem zatrząsnąć twoją wiarą. Ja, wyklęty Antychryst, przyszedłem zająć twoje miejsce. Zabij wszystko, zabij wszystko..."
.

Filmik o Cassie:

Cassie Bernall