niedziela, 2 października 2011

„Podczas Mszy św. zacząłem słyszeć”

Dominik Mascheri (87 lat) mógł słyszeć tylko dzięki aparatom słuchowym, ale już ich nie używa.
Po wielu latach głuchoty nagle zaczął słyszeć. Cud wydarzył się w ostatni wtorek w czasie wieczornego programu modlitewnego w Medziugorje.
fot: piotr
Pan Dominik Mascheri w latach siedemdziesiątych zaczął tracić słuch w lewym uchu, w którym musiał umieścić aparat słuchowy.  Po pewnym czasie zaczął mieć problemy z drugim uchem, po dziesięciu latach słyszał tylko dzięki umieszczonym w uszach urządzeniom. Wiedział o objawieniach Matki Bożej w Medziugorje z telewizji i miał silne pragnienie, aby tam pojechać. Jego marzenie spełniło się w ubiegłą niedzielę.
„Do sanktuarium dotarliśmy w niedzielę, 25 września w godzinach porannych. W poniedziałek zdałem sobie sprawę, że nie mam baterii do aparatów słuchowych. Znalazłem się we własnym świecie, bo widziałem innych poruszających ustami, ale nie mogłem ich usłyszeć. Zadzwoniłem do mojej żony, ale nic nie słysząc nie mogłem z nią porozmawiać. Potem powiedziała mi po powrocie, że krzyczała, ale ja nic nie słyszałem. Nie było możliwości zdobycia zapasowych baterii, zrezygnowałem, by kontynuować pielgrzymkę w całkowitej ciszy.”
We wtorek wspiął się przy pomocy laski na miejsce objawień Matki Bożej. Następnie wydarzyło się coś, czego nigdy się nie spodziewał. Wieczorem wraz z pięcioma osobami ze swojej grupy udał się przed ołtarz polowy, aby uczestniczyć w wieczornym programie modlitewnym.
„ Usiadłem na ławce, ale nie słysząc, co ksiądz mówi, modliłem się, nie mogąc odpowiadać na słowa celebransa. Wtedy nagle, recytując „Ave Maryja”, około połowy modlitwy zacząłem słyszeć głos księdza, który stopniowo zwiększał się. Nie wiedziałem, co robić. Dotknąłem uszu, ale nie miałem aparatu słuchowego. Głos celebransa, jego intensywność wzrastała, aż w pewnym momencie stał się bardzo silny. Dla mnie nieprzyzwyczajonego do słuchania, myślałem, że śnię. Kiedy zdałem sobie sprawę, że słyszę bez sztucznej pomocy, zacząłem płakać, ale nie miałem odwagi, aby powiedzieć coś do moich towarzyszy podróży.”
Wtedy na placu nic nikomu nie mówi o cudzie, który się wydarzył.
„ Wieczorem podczas kolacji nie mogłem nadal trzymać w tajemnicy ten cud, powiedziałem głośno wszystkim, że „dotarłem do baterii”. Wszyscy pytali mnie gdzie je znalazłem a ja powiedziałem „spadły z nieba”. Wszyscy zrozumieli, wstali, przytulili mnie, a potem była wielka radość.”
Po powrocie do domu żona Pana Dominika nie mogła uwierzyć, że prawie po czterdziestu latach nie muszą już krzyczeć, aby porozmawiać. Pan Dominik od dzieciństwa ma nabożeństwo do Jezusa, Maryi i świętych.
 „W poniedziałek pójdę do mojego lekarza rodzinnego i do specjalisty. Oczywiście bez urządzeń tkwiących w uszach, niosąc wszystkie badania z ostatnich czterdziestu lat.”
Dla niego nie ma wątpliwości, że jego uzdrowienie to cud. Równocześnie ma świadomość, że to lekarze i przede wszystkim Kościół mogą to potwierdzić.
„ Jestem odmłodzony i nie czuję wagi moich 87 lat. A wszystko to dzięki Matce Bożej "

Źródło: włoska prasa