wtorek, 31 grudnia 2013

Objawienie Matki Bożej u Mariji Pavlović-Lunetti, 31 grudnia 2013

Widząca Marija miała objawienie w prywatnej kaplicy w obecności licznych pielgrzymów z Włoch i jednej grupy z Polski :)))


Po objawieniu widząca Marija powiedziała że Matka Boża modliła się nad wszystkimi obecnymi i pobłogosławiła wszystkich .

Orędzie Matki Bożej z 30 grudnia 2013

„Drogie dzieci, również dzisiaj was wzywam, abyście byli nosicielami pokoju w tym niespokojnym świecie. Módlcie się drogie dzieci o pokój, módlcie się wytrwale. Ja modlę się z wami i oręduję za wami przed moim Synem. Dziękuję wam, że odpowiedzieliście na moje wezwanie”

Matka Boża objawiła się widzącemu Ivanowi na górze Podbrdo przy białej figurze około godz. 22. W objawieniu licznie uczestniczyli pielgrzymi z całego świata.

PS Tłumaczenie Ewa.
Pozdrowienia z Medziugorje :)

 

środa, 25 grudnia 2013

Coroczne objawienie Matki Bożej dla Jakova - 25 grudnia 2013.


W czasie ostatniego codziennego objawienia 12 września 1998 r. Matka Boża powiedziała Jakovowi Czolo, że odtąd będzie miał objawienia raz w roku 25 grudnia, na Boże Narodzenie. Tak się stało również w tym roku. Matka Boża objawiła się trzymając Dzieciątko Jezus na rękach. Objawienie zaczęło się o 15:07 i trwało 8 min.

Orędzie Matki Bożej przekazane przez Jakova:

„Dziatki, Jezus dziś w szczególny sposób pragnie zamieszkać w każdym sercu i dzielić z wami każdą radość i ból. Dlatego, dziatki, w szczególny sposób spójrzcie w wasze serca i zadajcie sobie pytanie, czy pokój i radość z narodzin Jezusa naprawdę opanowała wasze serca. Dziatki, nie żyjcie w ciemności, dążcie do światła i do Bożego zbawienia. Dziatki, zdecydujcie się na Jezusa i podarujcie mu swoje życie i serce, bo tylko tak Najwyższy będzie mógł działać w was i poprzez was.”

Orędzie Matki Bożej z 25 grudnia 2013

 „Drogie dzieci! Przynoszę wam Króla Pokoju, by On dał wam swój pokój. Dziatki módlcie się, módlcie się, módlcie się. Owoc modlitwy będzie widoczny na twarzach ludzi, którzy zdecydowali się na Boga i Jego Królestwo. Ja z moim Synem Jezusem błogosławię was wszystkich błogosławieństwem pokoju. Dziękuję wam, że opowiedzieliście na moje wezwanie.”

Jasełka w Medziugorje

Po raz czternasty w Wigilię Bożego Narodzenia Wspólnota Cenacolo wystawiła Jasełka przed kościołem św. Jakuba w Medziugorje

fot:medjugorje.info.com

To wspaniałe przedstawienie Bożego Narodzenia będzie można jeszcze zobaczyć w święto Świętych Młodzianków (28 grudnia) o godz. 16: 00 (po mszy św.), a na Sylwestra po mszy św. wieczornej

Pocztówka bożonarodzeniowa - RADOSNYCH ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA!

Doprawdy, z Jego pełni wszyscyśmy otrzymali i jest to łaska, albowiem On jest naszym POKOJEM!

Z życzeniami, by Boży pokój zapanował w sercach, rodzinach, we wszystkich krajach i na całym świecie, zjednoczeni w modlitwie ze wszystkimi przyjaciółmi Medziugorja mieszkającymi na całym świecie:

RADOSNYCH ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO 2014 ROKU!
Niech Boże Narodzenie będzie dniem pełnym radości i pokoju. Niech Jezus nawiedzi wasze rodziny i narodzi się w skrytości waszego serca!



Kancelaria Parafialna Medziugorje
Centrum Informacyjne „Mir” Medziugorje

(photos)

poniedziałek, 16 grudnia 2013

Nowenna do Dzieciątka Jezus

“Drogie dzieci, ofiarujcie nowennę, składając w ofierze to, do czego jesteście najbardziej przywiązani...”
   
(Matka Boża w Medziugorje 25 VII 1993).

Początek nowenny - 16 grudnia
  

Dzień pierwszy - Dar Ojca
  

Kardynał Vinko Puljić: Nie jest prawdą, że Komisja ukończyła pracę

Bośniacki arcybiskup Kardynał Vinko Puljić poinformował Agencję Fena, że Międzynarodowa Komisja do spraw uznania Medziugorja za sanktuarium, nie ukończyła jeszcze swoich prac i nie wiadomo, kiedy to nastąpi. Nie jest prawdą, że Komisja ukończyła pracę. Oczywiście, chciałbym, aby to nastąpiło jak najszybciej, ponieważ mam liczne obowiązki. Jednakże przed nami jeszcze wiele do zbadania, powiedział Kardynał Puljić, jeden z członków tejże Komisji.

    Wyjaśnił, że Komisja po zakończeniu badań studyjnych przekaże wyniki do Kongregacji nauki wiary w Watykanie. Kongregacja z kolei sformułuje swój wniosek i przedłoży go Ojcu Świętemu Franciszkowi, który podejmie ostateczną decyzję w sprawie fenomenu Medziugorja.

„ O tym jaka to będzie decyzja nie chcę przesądzać, ani mówić o niej w trybie warunkowym”, podkreślił kardynał Puljić.


 Następnie Kardynał wyjaśnił, że zgodnie z prawem kościelnym kwestia uznania jakiegoś miejsca jako sanktuarium, zależy od biskupa miejsca.


 „W potocznej mowie często zdarza się pewne miejsca nazywać sanktuariami. Jednakże nie są one sanktuariami według prawa. Wiele miejsc, które masowo są odwiedzane przez pielgrzymów, nazywane są przez wiernych sanktuariami. Istnieją też historyczne sanktuaria, które od lat były odwiedzane i nadal są odwiedzane, stąd też stały się sanktuariami na mocy tradycji.”


     Na pytanie, czy wie ile miejsc w świecie, jako miejsc autentycznej pobożności, zostało dotąd ogłoszonych sanktuariami przez Stolicę Apostolską, kardynał Puljić nie udzielił precyzyjnej odpowiedzi. „Kościół się nie śpieszy. Wiara nie zależy od objawień prywatnych. Te fenomeny mogą mieć szczególne znaczenie dla osób lub wspólnot jako inspiracja w określonym czasie lub dla potwierdzenia czegoś w życiu poszczególnych osób lub wspólnoty” , podkreślił.

 Kardynał Puljić na koniec zaznaczył, że nie każdy fenomen o którym mówi opinia publiczna, jest wiarygodny. „Wielu jest ciekawskich, wielu głodnych duchowości, a jeszcze inni tanim kosztem chcą dotrzeć do Boga, zakończył."


    Obecnie Medziugorje, które stało się jednym z najbardziej znaczących katolickich sanktuariów w świecie odwiedzają miliony wiernych z całego świata, ponieważ istnieje wiara, że trzy dekady temu w Hercegowinie ukazała się Najświętsza Maryja Panna, nazywana przez ludzi jako Matka Boża z Medziugorja lub Królowa Pokoju.


 Sześcioro nastolatków z parafii Medziugorje 24 czerwca 1981 roku na wzgórzu Crnica, w części zwanej Podbrdo ujrzało białą postać z dzieckiem na ręku. Do czwórki z pierwszego dnia objawień dołączyło jeszcze dwoje dzieci następnego dnia i oni wszyscy widzieli Gospę. Niektórym z widzących w późniejszych latach Matka Boża objawiała się regularnie, przekazując im orędzia o pokoju, wierze, miłości, modlitwie, nawróceniu i poście.


Watykan do chwili obecnej oficjalnie nie uznał Medziugorja jako sanktuarium, lecz jako miejsce modlitwy.


Źródło: Fena.ba


PS Tłumaczenie z języka chorwackiego. Dziękuję

sobota, 14 grudnia 2013

Pobratymstwo


 
Orędzie z  25  listopada 2013.
Drogie dzieci! Dziś wzywam was do modlitwy. Dzieci, otwórzcie drzwi swojego serca na głęboką modlitwę, modlitwę sercem, a wtedy Wszechmogący będzie mógł oddziaływać na waszą wolność  i zacznie się wasze nawrócenie. Wasza wiara stanie się mocna, wy zaś całym sercem będziecie mogli powiedzieć: Bóg mój i wszystko moje. Zrozumiecie, że tutaj na ziemi wszystko jest przemijające. Dziękuję, że odpowiedzieliście na moje wezwanie.

Droga rodzino modlitewna,
                to pełne mocy orędzie rzuca światło na cel i sens istnienia naszego ruchu modlitewnego. Zostało nam podarowane na zakończenie Roku Wiary. Jest kwintesencją tego wszystkiego co przez ten czas  słyszeliśmy w Kościele. Mówi  o rzeczach ważnych – o naszym nawróceniu i wierze, która czyni cuda. Zostało nam dane na początku adwentu, nowego roku liturgicznego i stanowi wskazanie jak prawdziwie przygotować się na przyjście i spotkanie z Panem. Niech w procesie otwierania się naszego serca i  jego przemiany towarzyszy nam doświadczenie Kościoła. Co dla nas dzisiaj znaczy: „Otwórzcie drzwi swojego serca...” ?

                Kościół stawia przed nami znaną postać, która na sobie mocno doświadczyła przemiany serca. To  Tomasz, apostoł. Obyśmy i my za świętym Tomaszem  potrafili szczerze wyznać: „ Pan mój i Bóg mój!” (J. 20,28). Nawrócony apostoł po dotknięciu  ran Chrystusa otworzył wreszcie serce przed Zmartwychwstałym Panem. Jezusowi łatwiej było wejść do pokoju przez zamknięte drzwi niż dotrzeć do serca apostoła Tomasza.  Gdy Jezus powtórnie ukazał się zgromadzonym  na modlitwie apostołom, wspólnota modliła się za Tomasza, a w tym spotkaniu rozpoznajemy owoc modlitwy wspólnotowej. Wiara Tomasza znajduje swój wyraz w modlitwie, a modlitwa wspólnoty w wierze. Otwarte serce Tomasza wyznaje wiarę. To spotkanie i to doświadczenie stanie się dla Tomasza źródłem mocy, która zaowocuje jego męczeńską śmiercią. Przyglądnijmy się z kolei innemu świadkowi i apostołowi Jezusa – świętemu Franciszkowi z Asyżu. Podczas spotkania Jezus napełnia serce Franciszka tak wielką miłością, że od tamtej pory biedaczyna z Asyżu  mógł obdarzać miłością Bożą każdego napotkanego człowieka  i wszystko stworzenie. „Bóg mój i wszystko moje”, powtarzał święty Franciszek. To Ukrzyżowany Jezus otworzył serce Franciszka, przemieniając je w serce kochające i wrażliwe, darzące łaską i błogosławieństwem ludzi i stworzenia. Franciszek staje się ikoną Jezusa.

                Co więc dla nas oznaczają słowa Matki Bożej: „ Dzieci, otwórzcie drzwi swojego serca na głęboką modlitwę, modlitwę sercem... ? Zgodnie z nauczaniem Jezusa to znaczy, żebyśmy nie modlili się jak poganie. Kościół Święty mówi, że to Duch Święty modli się w naszym sercu, a więc modlitwa jest darem Bożym, my zaś powinniśmy otworzyć się  na ten dar. To grzech zamyka nasze serce i czyni je niezdolnym do modlitwy. Chodzi tu szczególnie o grzech nienawiści i pychy, który sprzeciwia się miłości Bożej.  Modlitwa w takim stanie ducha jest modlitwą faryzejską,  ku własnemu zadowoleniu. Taka modlitwa nie dociera przed Oblicze Pana, nie dotyka Jego Serca. Modlitwa płynąca z serca napełnionego nienawiścią jest pozbawiona mocy i nie może przywołać Bożego imienia, bo Bóg jest miłością. Dlatego przed modlitwą warto wejrzeć w swoje serce, a za grzechy pychy i braku miłości wzbudzić w sobie szczery żal. Następnie trzeba wybaczyć wszystkim, którzy w jakikolwiek sposób nas dotknęli, obrazili, zranili. Trzeba też pokornie prosić o wybaczenie te osoby, wobec których postąpiliśmy niesprawiedliwie i komu uczyniliśmy choćby najmniejszą krzywdę. Tylko pokorne i skruszone serce, serce kochające, może otworzyć się na Boga i jego łaskę. Tylko z otwartego serca  może popłynąć modlitwa, która ma moc nawrócenia.

                Istnieją źródła, z których wypływa trująca i zanieczyszczona woda. Płynąc jako rzeka, na całej swej długości, jest bezużyteczna a wręcz szkodliwa dla ludzi i zwierząt, czyli istnieje woda nie nadająca się do użytku.  Zawiera rozpuszczone minerały i inne szkodliwe związki. Tworzy się najczęściej już w  podziemnych ciekach wodnych,  które wybijając na powierzchnię już od samego źródła nie nadają się do wykorzystania. Istnieją też akweny wodne zanieczyszczone  z winy człowieka. Znane są przypadki zatrucia przybrzeżnych wód przez przemysł chemiczny. Z czasem te zanieczyszczenia powodują całkowitą degradację środowiska.

                Podobnie dzieje się z ludzkim sercem. Ono jest  świątynią, w którym spotykamy się z Bogiem i  doświadczmy Jego obecności. Kiedy serce jest zatrute złem, nienawiścią, zawiścią, pożądliwością, pychą, nie jest zdolne do ofiarowania czystej i pokornej modlitwy, którą Bóg wysłuchuje. Kiedy nasze serce otworzy się na modlitwę i trwa na niej wytrwale, nasza pycha, nienawiść, małoduszność i egoizm stają się ciężarem, którego człowiek stara się pozbyć. Szuka wtedy sakramentu spowiedzi, który uzdrawia, daje przebaczenie i namaszcza duszę pokojem. Wtedy dopiero w duszy pojawia się obraz  kochającego Jezusa Chrystusa.  Potrzeba spowiedzi istnieje w każdym człowieku, by móc za świętym Tomaszem i świętym Franciszkiem Powiedzieć: "Bóg mój i wszystko moje!”. Żyjąc w przyjaźni z Jezusem, mamy wszystko. Ta nasza  podróż  w głąb swojego serca, nie jest błądzeniem po labiryncie, lecz szansą na poznanie siebie, owocującą wiarą i miłością. W taki oto sposób, przez sakramenty i modlitwę, Bóg udziela nam łask, uzdrawia i oczyszcza serce, prowadzi ku nawróceniu i uświęceniu całego życia. Z grzesznika czyni świętego, a z renegata osobę nawróconą.

                Człowiek nawrócony jest w pełni świadomy, że wszystko na tym świecie przemija. Mając tę świadomość  jest w stanie dostrzec właściwą hierarchię wartości według zamysłu samego Boga. Wtedy widzi, że Panem wszelkiego stworzenia jest Bóg i to On powinien  być na pierwszym miejscu, bo wtedy wszystko inne jest na swoim miejscu. Wyzwolone ludzkie serce dostrzega wtedy prawdziwe wartości i poznaje miarę wszystkiego wobec wszystkiego, co stworzone. Nie pozwoli się zniewolić innym stworzeniom, ani tym bardziej rzeczom. Przykro patrzeć na osoby, które stają się więźniami własnych grzechów i słabości. Oni bowiem nie słyszą i nie widzą Boga Stworzyciela, nie są w stanie rozpoznać  Prawdy i Miłości. Jesteśmy świadkami rozpadu państw, upadku rządów,  bankructw, kryzysów systemów monetarnych, katastrof naturalnych i wielu innych negatywnych zjawisk. Jesteśmy świadkami niemocy ludzi i kruchości ludzkich dzieł. Bądźmy więc mądrzy przed szkodą.

                To orędzie jest nam dane na początku Adwentu, bo choć wszystko przemija, ON nadchodzi. Przygotujmy więc Jemu drogę przez modlitwę i dobre uczynki, abyśmy gdy przyjdzie i zapuka, otworzyli  z radością drzwi  swojego serca.

W tym miesiącu będziemy modlić się w następujących intencjach:

1. Za nasze rodziny, aby stały się prawdziwie domowym Kościołem, w którym mieszka Bóg. O świętość rodziny i poszanowanie przez ich członków niedzieli poprzez udział we Mszy świętej. O łaskę rodzicielstwa dla młodych małżeństw.

2. Za chrześcijan, którzy  poddali się hedonizmowi, którzy sukces materialny i korzystanie z uciech życia uznali za swój najważniejszy cel, niszcząc rodzinę i swój naród.

3. Za kapłanów, biskupów, osoby konsekrowane, aby w świętym czasie Adwentu Pan Bóg otworzył ich serca i dusze, by pokazywali Pana, który przychodzi i przygotowali wiernych do Świąt Bożego Narodzenia w duchu prawdy.
PS Tłumaczenie z języka chorwackiego. Dziękuję

niedziela, 8 grudnia 2013

Rozmowy niedokończone

Rozmowy niedokończone

Temat: Znaki obecności Boga w świecie.

Goście: Lech Dokowicz – reżyser, scenarzysta; Maciej Bodasiński – reżyser, scenarzysta. Autorzy filmu „ Ostatnie wezwanie ”

Telewizja Trwam - niedz., 8 grudnia, 18:15 – 19:25

<Posłuchaj audio>

Radio Maryja – niedz.,  8 grudnia, 21:40 – 23:35

< Posłuchaj audio>

środa, 4 grudnia 2013

Prośba o pomoc w Ewangelizacji

"Już od około trzech lat w naszych podróżach ewangelizacyjnych po Polsce towarzyszy nam figura Matki Bożej, która jest gwiazdą nowej ewangelizacji. Znak tej figury wzbudza niezwykłe zainteresowanie, gdyż większość ludzi zgromadzonych na dworcu czy w pociągu odprowadza nas badawczym, często podejrzliwym wzrokiem. Niektórzy zadają pytania typu: "gdzie ją ukradliśmy?". Kilka razy zatrzymywała nas policja, ponieważ myśleli, że wynieśliśmy ją z pobliskiej świątyni.

Ostatnim razem, wracając z ewangelizacji Matka Boża sprowokowała pewną trójkę osób, aby usiedli z nami w przedziale. Po krótkim zapoznaniu się, zostaliśmy bombardowani pytaniami o pochodzenie tajemniczej figury..."

Figura Matki Bożej Królowej Pokoju z Medziugorje towarzyszy Piotrkowi i Jackowi w podróżach ewangelizacyjnych.

Myślę, że warto wspomóc tych chłopaków i ich inicjatywę :) Kliknij <tutaj>, aby posłuchać świadectwa i wspomóc ich fundacje.

wtorek, 3 grudnia 2013

Video: Objawienie Matki Bożej dla Mirjany z 2 grudnia 2013




Video: Mary.tv

PS Zobacz orędzie Matki Bożej z 2 grudnia 2013

poniedziałek, 2 grudnia 2013

Orędzie Matki Bożej z 2 grudnia 2013

"Drogie dzieci, z macierzyńską miłością i macierzyńską cierpliwością patrzę na wasze nieustanne błądzenie i wasze zagubienie. Dlatego jestem z wami. Pragnę wam pomóc, abyście przede wszystkim odnaleźli i poznali siebie, byście rozpoznali w sobie to wszystko, co nie pozwala wam szczerze i całym sercem poznać miłości Ojca Niebieskiego. Moje dzieci, Ojca poznaje się po krzyżu. Dlatego nie odrzucajcie krzyża, starajcie się go pojąć i przyjąć go z moją pomocą. Gdy będziecie w stanie przyjąć krzyż, zrozumiecie również Ojca Niebieskiego; będziecie chodzić z moim Synem i ze Mną; będziecie odróżniać się od tych, którzy nie poznali miłości Ojca Niebieskiego, od tych, którzy Go słuchają lecz Go nie rozumieją, nie chodzą z Nim, bo Go nie poznali. Pragnę, abyście poznali prawdę mojego Syna i stali się moimi apostołami, abyście wznieśli się ponad ludzkie myślenie, abyście zawsze i we wszystkim na nowo szukali Bożego myślenia. Moje dzieci, módlcie się i poście, abyście mogli zrozumieć to wszystko, czego od was żądam. Módlcie się za swoich pasterzy i tęsknijcie, abyście w jedności z nimi poznali miłość Ojca Niebieskiego. Dziękuję wam."

PS Tłumaczenie z języka chorwackiego. Dziękuję

niedziela, 1 grudnia 2013

Te kilka dni były największą i najbardziej zwariowaną przygodą mojego życia!

Do Medugorie po raz pierwszy trafiłam w 2007r. Byłam wówczas 15-letnią, zbuntowaną dziewczyną. Nie chcę skupiać się na przeszłości, jednak muszę napomnieć o tej ciemności jaka była we mnie, aby jeszcze bardziej zajaśniała Chwała Boga.




W tamtym czasie moje życie nie wydawało mi się być złe. To, co złego robiłam usprawiedliwiałam sobie tym, że inni żyją tak samo. Mimo młodego wieku zdążyłam bardzo dużo zła narobić, krzywdząc tym zwłaszcza samą siebie. Nie chcę wymieniać wszystkich rzeczy, którymi się karmiłam. To moje pierwsze publiczne świadectwo, może za mało mam jeszcze odwagi. Byłam w różnych subkulturach, zgoliłam nawet głowę na łyso, kochałam piercing, szukałam swojego miejsca i wydawało mi się, że wszystko jest w porządku. Gdzieś wewnątrz czułam się samotna i wiedziałam, że nie do końca wszystko jest ok, ale mój tryb życia nie dawał mi czasu na głębsze zastanowienie się nad tym.

Mój stan duchowy był … właściwie nijaki. W 2007r. miałam przystąpić do bierzmowania i rozważałam czy to ma sens, skoro ja w to wszystko słabo wierzę. Moja rodzina była i jest rodziną katolicką, codziennie modliliśmy się wspólnie. Dla mnie to była piękna tradycja, wierzyłam, że jest Bóg, ale był on daleki i mi to wystarczało. Nie poczuwałam się do bycia chrześcijanką, bo nie żyłam tym zupełnie, przykazania były dla mnie niewykonalnym zbiorem nakazów, a msze były długie, nudne i nic nie wnoszące  do mojego życia. Duchowe zero. Modliłam się do Jezusa, przy większych porażkach i w lęku zwracałam się nawet do Maryji, ale było to naprawdę okazjonalne i interesowne. Myślę, że dzisiaj dużo ludzi znajduje się w podobnej kondycji duchowej. Bogu świeczkę, a diabłu ogarek.

Bóg przygotowywał mnie do tego, co miało nastąpić już wcześniej, po latach odkrywałam sens wielu zdarzeń, które miały miejsce przed, jak ja to nazywam „pierwszym nawróceniem”.
Zacznę od tego, że w 2006r. udałam się na Pieszą Pielgrzymkę Rożanostocką, jest to taka pielgrzymka młodzieży (i nie tylko) na zakończenie roku szkolnego. Brzmi pięknie, ale ja tam szłam raczej dla rozrywki, dużą część przejeżdżałam autostopem, opalając się gdzieś w polu i robiąc inne, zapewniam, nie pielgrzymkowe rzeczy. Jednak tamtego roku kupiłam sobie w Różanymstoku obrazek Jezusa Miłosiernego. Miało też miejsce spotkanie ewangelizacyjne i każdy z uczestników dostał fragment Pisma Św. Ja dostałam taki: „Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy źle się mają. Nie przyszedłem powołać sprawiedliwych lecz grzeszników”. To były pierwsze słowa Jezusa do mnie. Dowodem na to, że choć tego nie pamiętam musiało mnie to ruszyć jest to, że od tamtego momentu karteczkę z tymi słowami mam przy łóżku na specjalnym miejscu. Po kilku latach od tamtego wydarzenia, któregoś dnia mama powiedziała mi, że wyczytała ciekawą rzecz, że 25.06.2006r. w Różanymstoku był o.Jozo Zovko (dla osób związanych z Medugoriem nie muszę przedstawiać kto to taki). Pobiegłam na górę sprawdzić na obrazku datę kiedy go kupiłam, serce biło mi szybko – to była ta sama data… A w dodatku 25.06.2006r. miało miejsce objawienie Maryji! (A rok później 25.05. o godzinie 18:00 było moje bierzmowanie:)).

Od wielu lat jako dziecko miałam jeden problem natury dermatologicznej – kurzajki na stopie. Nie była to błahostka, bowiem było ich mnóstwo, przeszkadzały mi w funkcjonowaniu, były powodem mojego skrępowania. Przechodziłam operacje na stopie, a mimo to nadal odrastały, nie jest to przyjemny temat, więc oszczędzę czytelnikom szczegółów. Piszę o tym dlatego, że nadszedł taki dzień, gdy szłam dokądś pieszo poczułam niesamowite pieczenie, jakby żywym ogniem ktoś dotykał mi stopy. Pamiętam, że pomyślałam „pewnie jeszcze większa masakra mi się tam robi”, bolało mnie bardzo! Trwało to kilka dni, aż postanowiłam w aptece kupić sobie preparat „Wartner” rzekomo najlepszy na tę przypadłość. Dumna kupiłam preparat i udałam się z nim do swojego pokoju. Zdjęłam skarpetkę i odwróciłam stopę, by przyjrzeć się od której strony „ugryźć” ten problem (była ich naprawdę MASA)… Można wyobrazić sobie moje zaskoczenie – STOPA BYŁA GŁADKA, jakby nigdy niczego tam nie było! Świeża skóra, piękna skóra, jakiej na stopie nie widziałam od lat! Rozradowana zbiegłam po schodach na dół, a mama zapytała mnie, czy użyłam Wartnera. Powiedziałam jej co się stało, a ona się rozpłakała. Pomyślałam sobie „Dziwna reakcja” i udałam się przed komputer, by zająć się swoimi sprawami. Po chwili przyszła do mnie mama, w ręku trzymała jakąś kopertę. Wzruszona podała mi ją. „Pieniążki!” –pomyślałam. Otworzyłam. W środku był obrazek z wizerunkiem Maryji z Medugorie i karteczka „Maryjo, proszę o uzdrowienie stopy Oleńki”. Mama powiedziała: „Poprosiłam moją koleżankę, by w tej intencji modliła się w Medugorie. (nie znałam wtedy tej nazwy) To zasługa Maryji!”. Robi wrażenie?  Na mnie nie zrobiło. Pomyślałam, że to jakaś dewocja i pamiętam jak (ostatni raz w życiu) z pogardą rzuciłam obrazek Maryji na biurko, mówiąc „Ty i te Twoje Maryje”. Nie wierzyłam w Matkę Bożą. Miałam jej obrazki, mówiłam  (bardzo nudny dla mnie wówczas) różaniec , ale była to dla mnie tak fikcyjna postać!

Mama oznajmiła: Jedziemy całą rodziną do Medugorie!

Moja odpowiedź była oczywista: Nigdzie nie jadę.

Kiedy spojrzałam na datę wyjazdu byłam wściekła – akurat wypadały moje 16.urodziny, miała być impreza, ostatnia rzecz na jaką miałam ochotę to pielgrzymka. Poza tym program wyjazdu: Różaniec, Msza, Droga Krzyżowa, Adoracja… i tak w kółko. Dla mnie to było nie do wyobrażenia! Przekonał mnie tylko ostatni dzień, który mieliśmy spędzić nad Adriatykiem. Wszyscy znajomi śmiali się razem ze mną, że tam jadę. Nawet wymyślaliśmy jak miałyby wyglądać objawienia („pewnie włączą głos z radia”, „pewnie przyniosą tekturową Maryję”). Dziś aż mi wstyd o tym myśleć.

Wsiadłam do autokaru – 2 dni drogi, różaniec non stop. Ja, na szczęście ze starszą siostrą, miałyśmy ciągle słuchawki w uszach. Wiem, że mojej mamie było za nas wstyd, ale cóż. Dla mnie różaniec był nie do zniesienia, a cztery części to o wiele za dużo. Słuchałam historii innych osób o Medugorie, który raz tam jadą, jak Maryja zmieniła ich serca … „Banda durniów” – myślałam. Oglądaliśmy film o jakimś elektryku, który pojechał do Medugorie i zobaczył cud słońca, opowiadał o tym zafascynowany. „Ależ im piorą mózgi” – myślałam.


Na miejscu same porażki – wspólny pokój z rodzicami, lustro wielkości mojej dłoni, a na dodatek zapomniałam soczewek kontaktowych (skazana byłam na okulary – a dla mnie wygląd był bardzo ważny, a okularów nienawidziłam). Byłam wściekła. Na szczęście zapoznałam się szybko z naszymi kierowcami, którzy byli „normalni”, raczyli się miejscowym samogonem itp. Siedząc w ich pokoju z siostrą i patrząc na surowo białe ściany i jedyny „element wystroju” – obraz Jezusa w koronie z cierni powiedziałam do siostry: „ A jak to wszystko jest prawdą?”. Pamiętam jej odpowiedź, która sprawia, że dziś się uśmiecham : „Olka przestań. Posiedzimy tu te kilka dni i wrócimy do domu, nie bój się o nic!”.  Jak w wielkim błędzie byłyśmy… Te kilka dni były największą i najbardziej zwariowaną przygodą mojego życia!

Gdy cała grupa pierwszego dnia spotkała się we Wspólnocie Błogosławieństw by „oddać życie Maryji” stwierdziłam, że to sekta i wyszłam stamtąd.  Po kilku dniach w pełni świadomie zawierzyłam się Maryji u stóp góry Krizevac.

O tym czego doświadczałam w Medugorie i jak ogromny wpływ miało to miejsce na moje życie mogłabym napisać książkę (rozważę to J). Trudno mi jest pomijać pewne kwestie, bo mimo, że było to 6 lat temu, wspomnienia są tak żywe! Postaram się ograniczyć do najważniejszych wydarzeń.



Najmocniejsze przeżycie miało miejsce 2.05.2007r. ( tę datę uznaję za datę wspomnianego „pierwszego nawrócenia”).  O godzinie 3:00 udaliśmy się do Cenacolo, by czekać na objawienie Maryji. Siedzieliśmy całkiem blisko miejsca, gdzie miało być objawienie. Wszyscy byli dziwnie podekscytowani i przyznam, że ja też byłam jakaś wyjątkowo dobrze do tego nastawiona. Niestety objawienie miało być ok. 9:00, a mnie zachciało się do toalety, musiałam więc odejść z miejsca, gdzie była cała moja rodzina. Gdy chciałam wrócić do nich, grupa Włochów zaszła mi drogę (ich w M. nie brakujeJ), poprosiłam ładnie, by pozwolili mi przejść do rodziny. Jakaś kobieta odepchnęła mnie dość mocno, tak że poleciałam na ścianę. Wściekłam się. Pomyślałam „TO MAJĄ BYĆ CHRZEŚCIJANIE?! TU MA BYĆ JAKAŚ MARYJA?!?! TO O TAKICH ZACHOWANIACH MÓWIĄ CI WSZYSCY LUDZIE? TO JEST TA MIŁOŚĆ bla bla bla…?”. Wyszłam wściekła poza teren Cenacolo i usiadłam na jakimś kamieniu. Chyba wtedy miałam prawdziwą pierwszą kłótnię z Bogiem. Gadałam sama do siebie (a może do Boga?)  o tym wszystkim, kiedy nagle poczułam przynaglenie by wrócić do Cenacolo. Walczyłam z tym, ale było silniejsze. Postanowiłam jednak nie wchodzić do budynku, usiadłam pod drzewem na zewnątrz. Nagle okno budynku otworzyło się i jakiś mężczyzna wskazał na mnie ręką, przywołując mnie.  Niepewnie podeszłam do niego, a on wciągnął mnie przez okno do budynku, tak że stałam na jakimś podwyższeniu. Nagle zapadła cisza, a ja zaczęłam płakać. Poczułam ogromną Miłość zalewającą mnie, niesamowite ciepło i dobro płynące…no właśnie skąd? Nie wiedziałam, co się dzieje. A wtedy zaczęło się objawienie. Czułam szczęście. Nic nie było dla mnie ważne, wtedy tylko ta chwila się liczyła. Po wszystkim, gdy wyszłam z budynku Bóg dał mi łaskę zobaczenia cudu słońca. Gapiłam się i płakałam i śmiałam i niedowierzałam, ale przecież to była prawda -  widziałam niesamowite rzeczy. Niebo mieniło się kolorami, przepięknymi ,ciepłymi, od różu przez fiolet do żółtego, czerwonego… (to o tym piszę w piosence „Maryjo”).Nie będę opisywała całej wizji, bo kto ma wierzyć, ten już teraz wierzy i cieszy się ze mną. Następnie udaliśmy się do Oazy Pokoju. Niesamowite miejsce adoracji i ciszy. Jest tam mała kapliczka, gdzie wystawiony jest Najświętszy Sakrament. Weszłam do tej kapliczki i jedyne co pamiętam to jak zobaczyłam potężny obraz Jezusa Miłosiernego (identyczny jak ten mój z Różanegostoku), bezwładnie padłam na kolana i zaczęłam mówić :

„KochamCiękochamCiękochamCiękochamCiękochamCiękochamCiękochamCiękochamCię…”
Taki ciąg słów. Długo to mówiłam, a mówienie tego sprawiało mi ogromną radość. Pierwszy raz wyznałam Jezusowi miłość, szczerze, bo to czułam, bo cała byłam tym przepełniona.
 
Przez wszystkie dni spędzone w Medugorie zrozumiałam wiele prawd o sobie, o swoim życiu, o Bogu. Jezus pokazał mi, że nie mogę poznać Go całkowicie, nie przejmując się Jego Mamą, ani, że Jej nie mogę kochać prawidłowo nie będąc z Nim w jedności. Przez cały czas jednak byłam zbyt wystraszona, by pójść do spowiedzi. Za bardzo byłam przywiązana do moich grzechów.


Cudownym dniem był też ostatni dzień pielgrzymki (ten, w którym mieliśmy jechać nad Adriatyk). Jako jedyna z całej pielgrzymki oznajmiłam, że ja tam nie jadę. Zostałam sama w Medugorie. Miałam ogromną potrzebę pójścia na Krizevac. Za oknem była ulewa. Nie jakiś deszczyk. Ulewa. Wyszłam w bluzie i trampkach, z różańcem. Nie wiedziałam, którędy iść. Ta część opowieści jest jak z bajki, ale to nie bajka – przede mną leciały nisko ptaki, prowadząc mnie przez pola, przez łąki, przeskoczyłam nawet jakiś strumień. Szłam totalnie zdając się na Boże prowadzenie. To było niesamowite! Po długiej drodze doszłam pod górę. Słyszałam w sercu głos: „Zdejmij buty”. Zaśmiałam się – nie ma mowy. Powtórzyło się to.  Zdjęłam. Ludzie schodzili z góry w płaszczach przeciwdeszczowych, ociekając wodą. Patrzyli na mnie ze zdziwieniem. Bosa, młoda dziewczyna w taką pogodę po śliskich kamieniach na górę? Wtedy przypomniałam sobie, że pada. Zerknęłam na moją bluzę. Ona była zupełnie sucha! Mimo takiej ulewy ja w ogóle nie zmokłam!!! Z ogromną radością zaczęłam wchodzić na Krizevac, modląc się. W głowie ze szczęścia mi się kręciło.  To były najwspanialsze momenty! Nigdy nie byłam na większym „haju”! Gdy zeszłam z góry jeszcze długo chodziłam po wsi. Grupa zdążyła wrócić znad morza, a mnie jeszcze nie było.

Na tamtym wyjeździe wybrałam sobie imię na bierzmowanie: Faustyna. Wiele wydarzeń przyczyniło się do wyboru tej patronki.

Mogłabym pisać i pisać o tym w jaki sposób Maryja pomagała mi w dochodzeniu do poznawania Boga. Nie jest to jednak miejsce na to (i tak to zbyt długie świadectwo).  Napiszę już ostatnie podsumowanie. Po powrocie zaczęłam codziennie chodzić na mszę świętą, najpierw ludzie mi nie dowierzali, myśleli, że się zgrywam (włącznie z księżmi). Po jakimś czasie pragnienie Komunii zwyciężyło nad lękiem i zaczęłam przystępować do spowiedzi. Miałam wtedy jeszcze kolczyk w języku i ksiądz zwrócił mi uwagę, bym go wyjmowała jak przyjmuję Komunię. Po jakimś czasie zaczęło mnie to męczyć i wyjęłam go na zawsze. Zaczęłam czytać Pismo Święte codziennie. Codziennie przyjmować Komunię. Codziennie modlić się na różańcu. Pościć dwa razy w tygodniu. I nie były to dla mnie męczarnie. To był i jest czas spędzany z najbardziej kochanymi Osobami jakie znam. To są prośby mojej Mamy, którą kocham i chcę (nie zawsze mi się udaje) robić to, o co Ona prosi. Jestem ogromnym grzesznikiem (pisząc ogromnym wiem, co piszę), ale to Bóg w swojej potężnej Miłości działa we mnie takie rzeczy… że czasami sama otwieram oczy ze zdziwienia. Najtrudniejsze jest pozwolić Mu zająć się jakimś miejscem niekoniecznie chwalebnym. A kiedy już Go tam wpuszczę, On mnie przemienia. Przykazania Boga nie są już zbiorem nakazów nie do wykonania. Ja w ogóle nie muszę ich wykonywać, bo stały się dla mnie obietnicą Boga, że jeżeli będę się do Niego przybliżać, to On sam tego dokona w moim życiu. To trochę jak reklama zachwalająca jakiś przedmiot i opisująca jego wspaniałe cechy: „ nie będzie się psuł, nigdy się nie połamie” itp. Bóg mówi mi i każdemu z nas, że jeżeli się go „uczepimy” On sprawi, że nie będziemy mieć przed Nim innych bogów, nie będziemy używać na darmo Jego Imienia, będziemy z radością czcić „dzień swięty”, będzie w nas to wszystko wypełniał. Mówię tak, bo dla mnie to nie teoria, On tego we mnie dokonuje. O tym samym mówi Maryja w Medugorie, żebyśmy się modlili i otworzyli serca i zapragnęli – a Bóg dokona reszty „i rozwiniemy się jak kwiat”. Bóg nie odwraca wzroku. To my nie chcemy często widzieć. Minęło tyle lat, a ja wiem , że to dopiero początek. Mojżesz po przejściu przez Morze Czerwone też nie trafił od razu do Ziemi Obiecanej. Niedługo po tak wielkim cudzie lud zaczął czcić bożków, nawet manna z Nieba im się sprzykrzyła. Tak też jest w moim życiu. Ale każdy dzień traktuję jak wyzwanie i szansę bycia świętą, tam kiedyś  w Domu Ojca. I wiem, że sama tego nie osiągnę, bo to nie jest możliwe. Ale dla Boga nie ma nic niemożliwego i On mi raz na jakiś czas musi o tym przypomnieć.

Dziękuję Bogu za Medugorie. Z perspektywy czasu patrzę już bardziej racjonalnie i często zastanawiam się nad tym fenomenem. Czytam opinie przeciwników, słucham głosów osób, które krytykują to miejsce. Sama byłam po tamtej stronie. Czasami przychodzą wątpliwości, czasami zniechęcenie. Jednak gdy one przychodzą konfrontuje je ze wszystkimi doświadczeniami tamtego miejsca (byłam tam już wiele razy).  Ja nie mogę zaprzeczyć czemuś, co widziałam, przeżyłam i czego doświadczyłam. Wiem, że w tamtym miejscu poczułam czym jest (Kim jest?) sens życia. Wiem co widziałam i słyszałam. Wiem jak bardzo się zmieniłam i jak wiele Bóg dla mnie zrobił. On chce działać przeze mnie i przez każdego z nas. Czasami, zwłaszcza gdy znów z własnej woli wikłam się w jakieś grzechy zaczynam myśleć, że On już ze mnie rezygnuje – sama zrezygnowałabym z takiego „pracownika”. Jednak wtedy w uszach brzmią mi słowa „ Nie wy mnie wybraliście, ale Ja was”. Bóg wiele razy pokazał mi, że On nie rezygnuję, że On chce się posługiwać właśnie takimi słabeuszami. Tak sobie myślę, że wtedy bardziej widać Jego potęgę. Widzę to w swojej niemocy, agresji, która jest we mnie, w tych momentach Bóg pokazuje mi, że to On jest skałą, na której ja zawsze będę bezpieczna i On we mnie te słabości pokona. A wszystko za przyczyną Maryji. Są takie sfery, w których wiara ociera się o pewność, bo ja byłam bohaterką tych wydarzeń. Jednak czy wierzysz czy nie, to miejsce jest szczególnym miejscem kontemplacji, wyciszenia, modlitwy. Polecam każdemu, nie na godzinę czy dwie. Pojedź tam na kilka dni i odpocznij.

Aleksandra Marcinkiewicz

PS Dziękuję za piękne świadectwo :)))


Prapremiera filmu Ostatnie Wezwanie

Właśnie wróciłem z parafii św. Andrzeja Boboli w Bielsku Białej z prapremiery filmu „Ostatnie wezwanie”. Zrobiliśmy z kolegą w sumie 500 kilometrów, ale było warto :) Mszy św. przewodniczył i homilię wygłosił ks. bp. Rakoczy. Następnie miał być wykład ks. dra hab. Marka Lisa. Niestety rozchorował się i nie dojechał, więc  wysłuchaliśmy nagrania z wykładem. Przed i po projekcji filmu świadectwo dał współreżyser filmu Maciej Bodasiński. Dziękuję Maćku :) Film jest wspaniały. Oglądając go czułem się jak w Medziugorje :))) Otrzymaliśmy medaliki Niepokalanej, które poświęcił wielki przyjaciel Medziugorje ks. Maciej Zawisza, proboszcz tutejszej parafii. Spotkanie zakończyło się zawierzeniem wszystkich uczestników oraz całego dzieła Matce Bożej Niepokalanej.

Terminy i miejsca premier <zobacz>

Premiera filmu "Ostatnie Wezwanie" już 1 grudnia


Drodzy przyjaciele,
Po zakończeniu pracy nad filmem „Ja Jestem” przez kilka tygodni wciąż na nowo podchodziły do nas obce osoby, patrzyły w oczy i mówiły - „musicie zrobić film o Matce Bożej!”. Właściwie nie mieliśmy wyjścia.Ten film wymagał od nas najwięcej trudnych decyzji i rozeznania. Nie mogliśmy być tylko obserwatorami stojącymi za kamerą. To jest jedyny z naszych filmów, który prawie nie powstał, ale niebo zainterweniowało.

Po prawie dwóch latach pracy zbliża jego premiera.

Film nosi tytuł : "Ostatnie Wezwanie", a jego główną bohaterką jest Matka Boża ukazana przez perspektywę objawień mających miejsce w Medjugorie. Film ukazuje Maryję jako młodą, piękną, delikatną, pełną Mocy z Wysoka. Bóg przysyła ją na świat, by jeszcze raz, jeszcze wyraźniej, wezwała nas do nawrócenia. Matka Boża przychodzi w ten sposób na ziemię, by ukazać swoją nieprawdopodobną miłość, pokonać strach, pomóc w codziennej walce z grzechem, umocnić kapłanów, uzdrowić obolałe dusze i ciała.

ZOBACZ ZWIASTUN FILMU




Film dostępny w sprzedaży już od 1 grudnia 2013. Więcej informacji na www.ostatniewezwanie.pl

poniedziałek, 25 listopada 2013

Orędzie Matki Bożej z 25 listopada 2013

„Drogie dzieci! Dzisiaj wszystkich was wzywam do modlitwy. Dziatki, otwórzcie drzwi serca głęboko na modlitwę, modlitwę sercem, a wtedy Najwyższy będzie mógł oddziaływać na waszą wolność i rozpocznie się nawrócenie. Wiara stanie się mocna, abyście mogli całym sercem powiedzieć: Bóg mój, moje wszystko. Dziatki, zrozumiecie, że tu na Ziemi wszystko jest przemijające. Dziękuję wam, że odpowiedzieliście na moje wezwanie.”

niedziela, 24 listopada 2013

Ksiądz biskup Pavol Mária Hnilica - Apostoł Maryi

Bardzo ciekawy wywiad z ks. bp. Hnilicą (ur. 30 marca 1921, + 8 października 2006) Wywiad został wyemitowany w słowackim radiu w 2004 roku.
Kochani moim wielkim pragnieniem było umieszczenie tłumaczenia tego wywiadu. Wywiad jest z 2004 roku, kiedy ksiądz biskup był już chory. Nagranie pochodzi ze słowackiego radia i niestety nie jest najlepszej jakości. Nie wszystko udało się przetłumaczyć, ale to co usłyszymy jest niezwykłym świadectwem. Bp. Paweł Hnilica oddał się Maryi w dniu święceń i pozostał Jej wierny do końca a Ona go prowadziła w cudowny sposób…

Biskup Pavol Mária Hnilica - Apostoł Maryi
Ojciec biskup Paweł Maria Hnilica, od ponad pięćdziesięciu lat mieszka w Rzymie, ale działa także w Ameryce Południowej, w Indiach, czy też pośredniczy w adopcji (…) dzieci z Afryki. W Wielkanoc 1992 roku właśnie on pisał przerażające telegramy z byłej Jugosławii z opisem tragicznych mordów i prosił o natychmiastową pomoc. Na Ukrainie założył piekarnie z chlebem dla biednych dzieci, a na Syberie wysłał wielu misjonarzy. Jest niezmordowanym bojownikiem o najbiedniejszych. Osobiście poznał także błogosławioną Matkę Teresę, z którą blisko współpracował. Apostoł Fatimy, przyjaciel i brat każdego czciciela Najświętszej Marii Panny i zagorzały krzewiciel kultu Matki Bożej. Jest też jednym z najbliższych przyjaciół i współpracowników papieża Jana Pawła II. Mając 83 lata, kiedy wielu korzysta z zasłużonego odpoczynku, jest ciągle w drodze i bezustannie zajmuje się swoimi braćmi w biedzie materialnej i duchowej. Jego ciało wydaje się zniszczone i wyczerpane, ale jego duch jeszcze nie powiedział ostatniego słowa, ciągle walczy, chociażby swoją modlitwą, by mógł powiedzieć za swoim imiennikiem Pawłem Apostołem: „Dobrą walkę stoczyłem.”


Szanowni Słuchacze,





Z powodu problemów zdrowotnych ojca biskupa Pavla Hnilicy , prezentujemy rozmowę, która została zarejestrowana w uzdrowisku Dudince w jego pokoju. Włączyliśmy mikrofon, byśmy mogli Wam przedstawić wypowiedź człowieka, który dla nas tyle zrobił.




Do wysłuchania relacji „od duchowości - dla duchowości” zapraszają technicy Martin Losko a Peter Hudovský, redaktor muzyczna Diana Rauková i autorka materiału Andrea Predajňová.




- Dla nas wszystkich bardzo bliski jest obecny Ojciec Święty Jan Paweł II, który ze wszystkich papieży odwiedził najwięcej krajów, w Słowacji był trzy razy, a ks. biskup z obecnym Ojcem Świętym jeszcze, jako Karolem Wojtyłą, bardzo dobrze się znał.




- Przede wszystkim byliśmy razem na soborze, to nas jakoś zbliżyło. Jak został papieżem, to przyszli do mnie (dziennikarze) z trzech włoskich telewizji i radia. Jeden z nich mnie znał. Zapytał się mnie, jakie będzie hasło tego papieża- pierwsza sprawa serca. Odpowiedziałem tak: gwóźdź, w który będzie ciągle bił młotkiem, to godność człowieka i jego prawa, bo poznałem jego zachowanie podczas soboru i ze spotkań, kiedy jeszcze nie był papieżem. Potem, jak został papieżem, to podczas pierwszego spotkania powiedziałem mu: Ojcze Święty, ja się niezmiernie cieszę, że zostałeś wybrany na Stolicę Piotrową, ale jestem pewien, na ile zdążyłem poznać, że wyznajesz kult maryjny. Twoim pierwszym zadaniem musi być albo miałoby być poświęcenie Rosji i w ten sposób nawrócenie Rosji. A jeśli to się nie stanie, powiedziałem, twój pontyfikat nie będzie pełny. On mi powiedział: Jak przyciśniesz biskupów, mogę to zrobić nawet jutro. Potem był ten Turek, który go postrzelił właśnie 13 maja, wtedy jeszcze bardziej zaczął się interesować Fatimą. Nasze spotkania, rozmowy dotyczyły Fatimy i Rosji. Nie wiem, czy Pani wiedziała, kiedy był jeszcze ranny, kiedy pierwszy raz wyszedł ze szpitala, podarowałem mu figurkę Najświętszej Marii Panny, którą najpierw pobłogosławił, a potem pocałował w serce. Pomyślałem, który biskup miałby odwagę publicznie pocałować figurkę w serce? On miał tę odwagę! I to właśnie łączyło nas także później. Opowiadałem o Rosji, jak byłem wysłany. Kiedy poświęcono Rosję ja byłem wtedy w Rosji. To było jedno z największych wydarzeń, w którym mi pomagała głównie Matka Teresa, która mi załatwiła w Kalkucie wizę. Kalkuta, Moskwa, Rzym. Poświęcała osobiście posłańców do Rosjan także konsuli i dała mi swój osobisty różaniec, który okazał się potrzebny. Kiedy jechałem do Rosji zostałem przeszukany na granicy, policjant był bardzo ciekawy, pytał mnie, dlaczego tam jadę i tak dalej. Nie chciałem pokazywać, że potrafię mówić po rosyjsku, więc odpowiedziałem po włosku. Trzy razy dzwonił na policję, to było o piątej rano. Nikt nie odbierał. Ja wtedy jechałem na Sybir i miałem ze sobą różaniec Matki Teresy. Chciałem odpowiedzieć Najświętszej Marii Pannie. Potem mi powiedział: idź, idź, znikaj. Tak mi powiedział po rosyjsku. Chętnie zniknąłem, ale powiedziałem Najświętszej Panience, czemu czasem nas tak sprawdzasz? Ale to pewnie dla naszego dobra.




Ojciec biskup Pavol Mária Hnilica jest znany przede wszystkim, jako propagator i realizator posłań Najświętszej Marii Panny z Fatimy. To właśnie on uświadamiał sobie Jej naglące wezwanie. Ryzykował własne życie, kiedy zdecydował się wyjechać do Rosji i w tajemnicy poświecić ten kraj Niepokalanemu Sercu Najświętszej Marii Panny i w ten sposób spełnić Jej pragnienie.




- W Rosji w tajemnicy poświęcił ks. biskup ten kraj Niepokalanemu Sercu Najświętszej Marii Panny, jak o to prosiła w Fatimie. Kult maryjny połączył ks. biskupa z obecnym Ojcem Świętym. Ojcze biskupie, jest ojciec znany także z tego, że się bardzo angażuje w szerzenie przede wszystkim posłania Najświętszej Maryi Panny z Fatimy. Dlaczego ojciec to robi i w czym ojciec widzi znaczenie Fatimy w dzisiejszych czasach?





- Bóg chce dziś tego poświęcenia i kultu Najświętszej Maryi Panny, by ocalić świat i ocalić dusze. Kiedy po raz pierwszy spotkałem się z siostrą Łucją, pytałem ją, co jest podstawą przesłania z Fatimy? Odpowiedziała mi: Ojcze Biskupie, pierwszego dnia, pierwszą prośbą, którą Najświętsza Maryja Panna skierowała do nas, było czy jesteśmy gotowi przyjąć każde cierpienie, krzyż, by ratować grzeszników. Te dzieci nie uczyły się katechizmu, bo nie chodziły do szkoły. Skąd otrzymały to oświecenie? Najświętsza Maryja Panna powierzyła im największą tajemnicę naszej wiary! Ale także nasze uczestnictwo i my jesteśmy (…)my także musimy się za to poświecić. Widziałem jak siostra Łucja płakała na grobie Hiacynty. Byliśmy tam 13 maja 1967 roku, kiedy papieżem był Paweł VI, biskup mi szeptał: Popatrz na Łucję - ona płakała - wiesz, dlaczego płacze? Tak, bo Hiacynta jej powiedziała: siostro Łucjo, nie zapominaj, my umieramy, ale ty zostaniesz chwilę dłużej, by szerzyć kult Niepokalanego Serca Najświętszej Maryi Panny. Ona płacze, bo po 50 latach czuje, że się to jej nie udało a w tym jest ratunek dla świata. Kiedy Najświętsza Maryja Panna pokazała piekło, powiedziała, że wiele dusz idzie do piekła, a dla ich ratunku Bóg chce zaprowadzić kult Niepokalanego Serca Najświętszej Maryi Panny, poświęcenia się. Ratunek dla tych grzeszników… to mi też powiedział Ojciec Święty, że zrozumiał to w szpitalu, że jedyne rozwiązanie i ratunek dla świata, ratunkiem przed ateizmem i bezbożnictwem i przed zniszczeniem atomowym, jest nawrócenie Rosji zgodnie z tajemnicą fatimską. Tym, że poświęcił Rosję, uratował świat przed bombą atomową. To mi powiedział, kiedy mu opowiadałem o swojej podróży do Rosji i o poświęceniu. Ojciec Święty mi powiedział po polsku: To Dziewica Maryja prowadziła cię tam za rękę. A ja mu odpowiedziałem: Nie, Ojcze Święty, Ona mnie w swoich ramionach chroniła. Tym doprowadziłem go do łez. Potem powiedział: Nie wystarczy poświęcenie liturgiczne, nawet, jeśli jest uroczyste. Trzeba, aby każdy biskup przygotował najpierw swoją diecezję, każdy proboszcz swoją parafię, każdy ojciec rodziny swoją rodzinę. To jest objawienie fatimskie, w którym zaproszono cały świat, to jest nie tylko kolegium Apostolskie, ale także biskupów, wiernych, których Najświętsza Maryja Panna prosiła o nabożeństwo w pierwsze soboty o nawrócenie Rosji. A to się nie stało.



Ojciec Święty zrobił, co było w jego mocy… i wtedy powiedział mi jeszcze to. A chcę to powiedzieć, bo o tym się nie wie. Podczas tego spotkania pytał się mnie Ojciec Święty, co myślę o Medziugorje. Byłeś tam? Odpowiedziałem: Nie. Dlaczego nie byłeś w Medziugorje? , bo wiedział, że interesuję się tymi objawieniami Najświętszej Maryi Panny. Ja mu powiedziałem, że Watykan mi tego wprawdzie nie zakazał, ale odradzał.." Odpowiedział mi natychmiast: jedź incognito tak, jak byłeś w Moskwie. Nikt Ci tego nie może zakazać. Kto Ci może przeszkodzić? I powiedział: Popatrz, Medziugorje to kontynuacja Fatimy, to kontynuacja Fatimy, nawrócenie Rosji. Najświętsza Maryja Panna wybrała jeden kraj komunistyczny… i pojechałem. Wiele razy potem pytał mnie i referowałem mu o Medziugorje. Jak wybuchła wojna, rewolucja, pytał mnie o to, w jaki sposób można wyjaśnić Medziugorje w kontekście tego, co się dzieje na Bałkanach. Ja mu odpowiadałem: Ojcze Święty, gdyby Kościół na poważnie traktował Medziugorje, biskupi jugosłowiańscy, głównie chorwaccy… nie (mówię żeby od razu) uznać, ale aby się tym zająć. Najświętsza Maryja Panna od początku mówiła o tych prześladowaniach. Gdyby przyjęto objawienia fatimskie i dokonano poświęcenia, można by było uniknąć prześladowań. W momencie poświęcenia Rosji padł komunizm.




To było przy stole, gdzie siedzieli także inni dostojnicy kościelni. Ojciec Święty powiedział: Popatrzcie, biskup Hnilica twierdzi, że to poświęcenie było ważne. Odpowiedziałem: Oczywiście, że ważne. Nie było pełne. Brakowało biskupów, wierzących, więc nie było pełne, ale było ważne. Byli i tacy, którzy twierdzili, że siostra Łucja powiedziała, że to nie było to, czego Bóg chciał. Ja pytałem s. Łucję i mam to zarejestrowane. Powiedziała: Ojciec Święty zrobił wszystko, co było możliwe i Bóg jest z niego zadowolony, ale ilu biskupów nic nie zrobiło, ilu wierzących, więc objawienie fatimskie nie zostało wypełnione. A to jest wielka odpowiedzialność lub nieodpowiedzialność.

A Ojciec Święty dalej mówił o Medziugorje. Raz spotkałem się z nim w Castel Gandolfo i przedstawiłem mu grupę 30 osób, które były zainteresowane Medziugorje. Oni skarżyli się na biskupa, jeszcze wtedy był biskup Žanić, że robi problemy. Papież powiedział: Dopóki on jest biskupem, musicie go słuchać. On będzie odpowiadał przed Tronem Bożym, czy działał słusznie. Potem się zamyślił i wypowiedział słowa, których naprawdę nie oczekiwałem ani ja, ani żadna osoba z tych trzydziestu, myślę, że niektórzy to też rejestrowali:





„Dziś świat traci sens nadprzyrodzoności, sens Boga. Wielu go szuka i znajduje przez Medziugorje, przez modlitwę, post i świętość. Spotykają Boga przez Medziugorje ”





, to jest takie świadectwo, którego Ojciec Święty jest pewien. Opowiedziałem mu raz o tym ze kardynał Maissner, nie był w Medziugorje, ale wierzy w Medziugorje, bo jest tam wiele długotrwałych nawróceń. Wtedy mi Ojciec Święty powiedział: Dobrze, że mi o tym mówisz. Na obiad przychodzi kardynał Maissner, zapytam się go. I zapytał go potem o to świadectwo. Potem mu opowiedziałem, jak raz w Niemczech mówiłem o Medziugorje i tam jeden dziennikarz w takiej dyskusji się mnie spytał, a co jeśli to jest przez diabła? Powiedziałem: Dobrze, na to też odpowiem, jestem jezuitą, nas św. Ignacy uczył rozpoznawania duchów dobrych i złych. A mówił tak: Każdy fenomen może pochodzić z trzech źródeł: od Boga, ludzi lub od diabła. To, z czego znane jest Medziugorje to spowiedź święta. Tam często spowiadają się setki ludzi. To widziałem sam. Po niemiecku, angielsku… Usiądziesz i spowiadasz się. Czym jest spowiedź święta? Czy można to wyjaśniać po ludzku, tam były tysiące, miliony w Medziugorje. Ten dziennikarz mi powiedział, że tego po ludzku nie da się wyjaśnić. Tych oczu dziewcząt czy chłopców. Teraz drugie: szatan. Szatan może zrobić wiele. Może być przy komunii świętej, ale szatan nie może iść do spowiedzi. Co to jest spowiedź święta? Ja cię rozgrzeszam. Od kogo rozgrzeszam – od diabła. Myślisz, że tam diabeł będzie i powie: idź się ode mnie wyzwolić. W Medziugorje ludzie przede wszystkim spowiadają się. On zaśmiał się, że to jest niemożliwe. Więc mu powiedziałem: więc pozostaje tylko Bóg, który jest przyczyną Medziugorja, który przyciąga tam tych ludzi. To są świadectwa, o których trzeba mówić. Ojciec Święty był o tym przekonany. On by tam pojechał, ale oczekiwał, że to biskup zatwierdzi, pozostawił to w kompetencji biskupa, bo każde objawienie może biskup, miejscowy biskup, potwierdzić lub nie.

- Najświętsza Maryja Panna objawiła się w Fatimie w 1917 roku, kiedy kończyła się I wojna światowa. Wiemy, że parę lat później wybuchła jeszcze gorsza druga wojna światowa. Fatima miała bardzo poważny wpływ na dzieje ludzkości, dzieje Kościoła, ale Fatima ciągle pojawia się ze swoimi tajemnicami, które Najświętsza Maryja Panna powierzyła przede wszystkim Łucji. Franciszek i Hiacynta umarli bardzo młodo. Łucja żyje do dziś i jest karmelitanką.







- Tu zatrzymajmy się jeszcze nad tą chwilą. Ta chwila trwa 97 lat. To oznacza, że ma jeszcze posłanie, i to posłanie wypełniła. Proszę przeczytać jej ostatnią książkę, gdzie mówi o Sercu Najświętszej Maryi Panny jak żaden teolog, ani kardynał nigdy nie powiedział. Przede wszystkim o współuczestnictwu Najświętszej Maryi Panny w odkupieniu, o Jej Sercu, że tam rozpoczęło się odkupienie. Kiedy powiedziała: „Niech mi się stanie według słowa Twego.” Od tego momentu Serce Najświętszej Maryi Panny i Serce Pana Jezusa przez dziewięć miesięcy biły razem. W ten sposób stała się współodkupicielką ludzkości. Właśnie tego dziś Bóg chce, to możemy powiedzieć. Pamiętam jedną modlitwę Piusa XI do Ducha Świętego:





„Boże, Duchu Święty ja Ci dziękuję, że mogę żyć w tych czasach i w wojnie duchów być po Twojej stronie.”




Wojnie dwóch duchów. My nie żyjemy teraz w niebezpieczeństwie trzeciej wojny światowej, ale pierwszej wojny światowej. Pierwsza wojna światowa pomiędzy dwoma duchami. Duch Święty nas może uratować i przyjęcie posłania fatimskiego jest właśnie po to, aby nas ratować od świata i zniszczenia. A to jest zasługa Ojca Świętego. Pamiętam, kiedy w 1989 padł komunizm i mur w Berlinie, to wtedy wiele mówiło się w telewizji, że to największy cud w historii. Że historia nie zna przypadku, by tak wielkie imperium, jakim było imperium komunistyczne, padło bez przelewu krwi. Jaka to była siła, która do tego doprowadziła? To było poświęcenie Rosji, którego dokonał Ojciec Święty! Sam Gorbaczow podziękował Ojcu Świętemu za uwolnienie. I było też jedno proroctwo polskiego emigranta, który pracował 30 lat, jako sekretarz ks. Dolindo Ruotolo. 2 lipca 1965 roku. To był dobry Polak i czcił Fatimę. „Nie bój się moje dziecko – mówiła mu Najświętsza Maryja Panna – o losy Polski, bo tak jak z Polski Jan Sobieski uwolnił cały świat od Turków, przyjdzie nowy Jan, który swoim bohaterskim marszem zniszczy łańcuchy komunizmu i uwolni świat od tego największego zła. Już niedługo zobaczysz.” A to było prawdziwe posłanie o nowym Janie. Nowy Jan ze swoim bohaterskim marszem. Dałem to też do przeczytania Ojcu Świętemu, on mi to oddał, bym to zwrócił temu Polakowi, który to sobie miał zostawić na pamiątkę, a sobie pozostawił tylko kopię. To jest właśnie ten nowy Jan, który naprawdę został zapowiedziany, jako zwycięzca. Musimy się modlić, aby Pan Bóg go jeszcze długo, długo trzymał za rękę, byśmy byli bezpieczni, byśmy byli prowadzeni.





Długo współpracowałem z Matką Teresą. Trzydzieści lat.(…) Bo naprawdę, po papieżu jest to najbardziej znana osobistość. Gdy spytałem ją, jaka jest tajemnica jej sukcesu ona mi powiedziała tak: Zawdzięczam to mojej matce. Jak miałam siedem lat poszłyśmy na spacer do parku. Ona mnie prowadziła za rękę i powiedziała mi tak - Dziecko moje, pozwól się prowadzić Najświętszej Maryi Pannie za rękę tak, jak ja cię teraz prowadzę, a będziesz szczęśliwa.




Teraz możemy powiedzieć, że Ojciec Święty tak nas prowadzi za rękę. On trzyma za rękę Najświętszą Maryję Pannę, ale też cały świat prowadzi. Jak będziemy za nim podążać, będziemy bezpieczni. To oznacza przyjęcie pełnego posłania fatimskiego.




- Ojcze Biskupie, mówiliśmy o tym, że Fatima bardzo istotnie, a przede wszystkim przez ostrzeżenia Najświętszej Maryi Panny, wpłynęła na historię Kościoła i historię ludzkości. Ale obecnie imię Najświętszej Maryi Panny łączy się z wieloma objawieniami. Przed Fatimą Najświętsza Maryja Panna objawiła się Bernadecie w Lourdes, a potem, kiedy rozpoczął się proces sprawdzania objawienia w Lourdes, to we Francji następowały kolejne objawienia pochodzące od diabła, który jakby chciał podważyć wagę objawień w Lourdes. Obecnie możemy powiedzieć, że nie ma prawdopodobnie kraju, w którym Najświętsza Maryja Panna by się nie objawiła, ale wielu biskupów zachowuje wobec tych objawień ostrożność i sceptycyzm.





- Sceptycznie nie trzeba, na pewno poważnie, bo chodzi o wielką sprawę, która jak jest prawdziwa, wtedy ją trzeba przyjąć. Jestem przekonany, że po dokładnym badaniu przez komisję itd. A jeśli nie, to trzeba się od tego odciąć, bo jest to niebezpieczne. I w tym miejscu mógłbym powiedzieć to: raz Ojciec Święty zapytał mnie, kiedy wrócił z Fatimy, kiedy się nam uda nawrócić Rosję. Wtedy już był po rozmowie na osobności z siostrą Łucją. Odpowiedziałem mu tak: Ojcze Święty, ojciec Pio raz powiedział, że Rosja się nawróci, kiedy znajdzie się tylu, tylu wierzących na zachodzie, ilu jest niewierzących bezbożników w Rosji. I mu powiedziałem: to jest posłanie fatimskie: wierzyć i kochać za tych, którzy nie wierzą i nie kochają itd. Powiedziałem jeszcze to: Najświętsza Maryja Panna ma zadanie Abrahama w Sodomie i Gomorze. Kiedy Bóg powiedział Abrahamowi o zniszczeniu, Abraham zaczął z Nim negocjować. Jeśli znajdzie 10 sprawiedliwych, miasto zostanie uratowane. Ojciec Święty pytał tak: Ilu sprawiedliwych dziś potrzeba do uratowania świata, jakby świat był jak Sodoma i Gomora może nawet gorszy. Odpowiedziałem, że nie wiem, ale Najświętsza Maryja Panna na pewno wie i nie pozostawi nas, dopóki nie nastąpi ratunek dla świata. Jeden mnich, który naprawdę żył w świętości w Rumunii, opowiadał mi, że Najświętsza Maryja Panna objawia się w różnych miejscach, by znaleźć tę liczbę sprawiedliwych. Na pewno każde objawienie musi być udowodnione i przede wszystkim biskup jest za to odpowiedzialny. Cud potwierdzony znakami, byśmy naprawdę wiedzieli, że jest prawdziwe. Jak są znaki lub nawrócenia jak w Medziugorje, czy liczne uzdrowienia, to uznać lub przynajmniej rozważać poważnie. Ale nie można a priori od początku mówić, że jest fałszywe. Może być fałszywe i niech nas Pan Bóg chroni przed fałszywymi, ale to jest na sumieniu i odpowiedzialność każdego biskupa, by zrobił wszystko, by dowiedzieć się prawdy. Ale nie może być od razu przeciw każdemu objawieniu.




- Opuszczał ks. biskup Słowację w ciężkich i niepewnych czasach. Jaka jest Słowacja po roku 1989.




- Było wielkie szczęście i wiele radości, które widziałem wszędzie. Ale niestety, nie uświadamialiśmy sobie, że szatan jest bardziej niebezpieczny, kiedy nas zwodzi a nie, kiedy nas prześladuje. Wtedy nas mami i oddziela od wartości, nawet ludzkich i etycznych, które odziedziczyliśmy. Swoimi oszustwami w kierunku dobrobytu i bogactwa najbardziej kusi. A może nie byliśmy na to odpowiednio przygotowani. Przede wszystkim widzę, że nie mogliśmy się bronić. Co zatruło Słowację, ale nie tylko… gorzej jest na Zachodzie, to telewizja, media masowe. Nie docenialiśmy ich. Nie mamy ich. Raz powiedziałem ojcom biskupom: Możemy do ludzi mówić pół godziny tygodniowo w kościele, ale szatan, nasz przeciwnik, zły duch do ludu mówi, choćby i pięć godzin dziennie, zawraca głowę. I my nie mamy możliwości się bronić. Gdybyśmy mieli możliwość do każdej rodziny przyjść z Ewangelią, ze Słowem Bożym, wtedy byśmy łatwo mogli się bronić przed tą trucizną. Gdybyśmy robili dobre programy dla rodziny, dla dzieci… nie mamy tego. Widzę, ze wybudowaliśmy dobre kościoły, które są potrzebne, seminaria, ale…

Źródło oryginalnego nagrania: Słowackie radio/ Andrea Predajňová




Tłumaczenie z języka słowackiego na język polski dla: http://medziugorje.blogspot.com




* - Ksiądz biskup Hnilica zmarł 8 października 2006 r. w czeskich Novych Hradach, mając 85 lat.Był gorącym rzecznikiem i propagatorem oredzia fatimskiego, starał się wskazywać kolejnym Papieżom, począwszy od Jana XXIII, konieczność zawierzenia świata Niepokalanemu Sercu Maryi, o które Matka Boża prosiła dzieci w Fatimie w czasie objawień w 1917 roku.

Odegrał niezwykle ważną role w dostarczeniu Janowi Pawłowi II po zamachu 13 maja 1981 r. dokumentów dotyczących objawień w Fatimie. Papież Polak zapoznał się z nimi w szpitalu w ciągu kilku dni. Ksiądz biskup Pavol Mária Hnilica przyniósł tez Ojcu Świętemu figurę Matki Bożej Fatimskiej, którą Papież polecił umieścić w specjalnie wybudowanej kaplicy w pobliżu granicy Polski z ZSRS.

Był tym biskupem, który 25 marca 1984 r. w samym sercu Rosji w jednosci z Janem Pawłem II poświecił Rosję Niepokalanemu Sercu Maryi w jednym z Kościołów na Kremlu. Warto wspomnieć, że w 1968 r. ks. bp Hnilica pomógł Matce Teresie z Kalkuty założyć pierwszy klasztor Misjonarek Miłości w Rzymie, a w 1991 r. - również na Słowacji. W 1969 r. powołał do życia Stowarzyszenie Świeckich "Pro Deo et Fratribus" - Rodzina Najświętszej Maryi Panny, działające na prawie papieskim. Właśnie w domu tego stowarzyszenia w Novych Hradach w Czechach zmarł 8 października br., w dzień po święcie Matki Bożej Różańcowej.




Zmarł ks. bp Hnilica. Po ludzku szkoda i żal. Po Bożemu: to dobrze, bo on tam będzie znów czynny: dla Boga i z Bogiem; to dobrze, bo był to człowiek Maryi - a wiec szczęśliwy w śmierci godzinie. Oddał się Jej w dniu świeceń i pozostał Jej wierny do końca. I Ona jest teraz z Nim.


Wincenty Łaszewski, SJ, KAI

Przybyli na górę Objawień, aby modlić się o sukces referendum

Deszcz, który padał niemal cały dzień, nie przeszkodził pielgrzymom z Zadaru "Apostołom Krwi Chrystusa" modlić się w Medziugorje o sukces referendum, które odbędzie się za tydzień w sprawie definicji małżeństwa.

fot: medjugorje-info.com

Niech nasze modlitwy, modlitwy narodu chorwackiego i wstawiennictwo Królowej Pokoju będą siłą, która poprowadzi nas wszystkich do ostatecznego celu - wielkie chorwackie "za" w referendum, które odbędzie się 1 grudnia 2013 roku.

Pod inicjatywą obywatelską „W imię rodziny” podpisało się w maju 2013 roku około 750 000 osób (około 20 % społeczeństwa), dzięki czemu w Chorwacji może się odbyć referendum konstytucyjne z pytaniem: „Czy jesteś za tym, aby do Konstytucji Republiki Chorwacji wprowadzono przepis, który definiuje małżeństwo, jako związek kobiety i mężczyzny?”.
Konstytucja Chorwacji, nie przewiduje progu frekwencji, aby referendum było ważne, decyzja zostanie więc podjęta zwykłą większością głosów.

źródło: prasa chorwacka/ medjugorje-info.com